środa, czerwca 12, 2013

Botwinka i na poprawienie humoru- truskawki na gotowym spodzie...

Przyznam uczciwie, że robiłam tą zupkę pierwszy raz w życiu. Mąż za zupkami nie przepada ale jeszcze dzień poprzednio powiedział, że nie jest marudny i zjada wszystko. Taa... hmm..:)
Wzięłam spory kawałek żeberek bo bez mięsa zupa się nie liczy dla niektórych, marchewkę i pietruchę.

potem pokrojoną botwinkę. Zaklepałam to wszystko gęstą śmietanką z odrobiną mąki. Na górę pietrucha a na talerzu już dodałam ugotowane jajko.
Na koniec jeszcze wkropiłam cytrynę.

Zupa była naprawdę bardzo smaczna ale moje biedne chłopisko strasznie się męczyło.
Wzdychał, że echo niosło po chałupie.
Ja juz dawno zjadłam a Romek jeszcze wiosłował... i wzdychał przesadnie głośno oczywiście.
Zostało pół garnka , myślę, na jutro będzie. Romek też o tym wiedział, zawsze tak robiliśmy gdy zupki zbiegło.
Po obiedzie wysłałam go do pieska, żeby dał mu jeść. Sucha karma  i na to trochę zupy.
Wraca z podwórka z pustą miską i mówi
- piesio prosi jeszcze o duzo zupki:)
Parsknęłam śmiechem, tym bardziej śmiesznie mi sie zrobiło bo mąż  miał ciekawy wyraz twarzy. Tyle nadziei w oczach i jakieś napięcie...
Mówię do niego - nie martw sie jutro będzie normalny obiad.
Odetchnął z ulgą i rozsiadł sie zadowolony na kanapie.
Zupka poszła do zamrażarki. Zjem gdy będę sama w domu :)
Ale niech mi więcej nie mówi, że lubi i zjada wszystko . Wierutne kłamstwo.
Z zup może być tylko fasolowa i pomidorowa, na resztę kręci nosem.

Potem kawkę zapodałam , no i żeby troszkę uprzyjemnić mężowi zycie po tym strasznym obiedzie, podałam coś jakby ciasto z truskawkami.

Gotowe francuskie ciasto , upiekłam, serek mascarpone z cukrem i wanilią, na to  truskawki .
To było tak na szybko bo własnoręcznie upieczony kruchy spód sto razy lepszy.
No ale już dzisiaj też blaszka cała poszła. Tak więc nie było tak źle :)
Co prawda truskawki spadały, ześlizgiwały się z kremu... ale na to juz nikt nie narzekał :)

8 komentarzy:

  1. :)uwielbiam botwinkę,jeszcze nie ma u nas w sklepach,czekam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a zapomniałam ,jak się doda sok z cytryny od razu do gotującej botwiny nie straci kolorku:)buziaki

      Usuń
    2. Hmm a ja na koniec dałam. Była dezko mało czerwona ale myślałam, że za dużo liści a za mało drobnych buraczków na końcach.

      Usuń
  2. Mniam : ) Jak widzę takie pyszności , to aż mi ślinka cieknie ; )
    zapraszam do mnie : http://vizualny-swiat.blogspot.com/ Pozdrawiam : *

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam botwinkę, dawno niestety jej nie jadłam;(

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaraz tam sama Małgoś :) Sporo ludzi się przewinęło w ten dzień, dostali ździebko :)
    Malinko, ja też po bardzo długim okresie jadłam teraz. Zeby dobra kobieta z ogródka nie przyniosła to pewnie by nie było :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem pewna że gdybyś ogłosiła że jest zupka Twoja do zjedzenia to chętnych mnóstwo by się znalazło.Ciasto smakowite!.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Za odwiedziny serdecznie dziękuję :) Każda wizyta i komentarz, sprawia mi wielką przyjemność. :) W miarę możliwości staram się odwiedzać wszystkich czytelników , tych , których znam i tych, którzy odwiedzają mnie po raz pierwszy. :)
Dziękuję i zapraszam ponownie :)

Copyright © 2014 Szysia , Blogger