niedziela, stycznia 29, 2017

Przy porannej kawie - karmnik dla ptaszków


Okres przeziębień trwa nadal. Jak już jeden domownik zdrowieje, drugi zaczyna smarkać , kaszleć i chrypieć. Zaraza hula po całej okolicy, i z tego co czytam , wielu z was również choruje . Ja już powolutku wychodzę na prostą, czego i wam życzę.  No chyba, że coś nowego zaatakuje.
Za to nasza kicia zdrowa, Spacery po śniegu, w deszczu, nic jej nie rusza. Gdyby tak chciała jeszcze nogi wycierać wracając do domu :)

Jakiś czas temu, gdy porządnie sypnęło śniegiem, pobiegłam do sklepu, żeby zakupić jadłodajnię dla ptaszków. Niestety nie było, wszystko wykupione.
Zapędziłam męża do piwnicy i razem szybko zrobiliśmy z tego co było. Dosłownie na "kolanie".
Nie jest zbyt piękny, nie jest szlifowany, po prostu surowy, ale jest.
Na podstawę poszły 3 deseczki, na słupki pocięliśmy stary , drewniany karnisz. Przydały się też listwy podłogowe , są trójkątne i ładnie pasowały pod daszek. Listwy wkręcone są na słupkach, żeby było można potem przybić do nich daszek. Daszek jest zrobiony z wąskiej półki, która kiedyś wisiała w meblościance. W szczycie połączone wszystko wkrętami. Zresztą wszędzie wkręty bo gwoździe mogłyby się wysunąć.
Na drugi rok zrobimy porządniejszy karmnik, będzie wisiał na drzewie. Nasza kicia podejrzanie patrzy, łypie okiem, nie chciałabym, żeby zżarła jakieś ptaszka.


Ogród przysypany śniegiem pięknie wygląda. Ja już jednak czekam za wiosną,
Teraz, w tym chłodnym czasie korzystam z badań. Wczoraj byłam u okulisty, zrobiłam badanie dna oka i zmierzyłam ciśnienie w oczach. Nigdy tego nie badałam, zawsze tylko sprawdzane były szkła do okularów. Najważniejsze, że wszystko jest dobrze.
Na początku stycznia byłam też przebadać piersi. Zrobiłam USG bo dziwnie mnie bolały, nie żeby mocno ale przestraszyłam się. Miałam co prawda w zeszłym roku mammografię, ale jak boli to trzeba iść. Badanie też wyszło dobrze, wszystko gra. Pani doktor powiedziała, że czasami po prostu bolą, bo to piersi i już.
No niech będzie. W każdym razie już nic mnie nie boli.
Człowiek jednak spokojniej śpi, gdy wie, że sprawdził wszystko co trzeba .


Czas kończyć kawę, wnusio już u mnie. Trzeba się ogarnąć, śniadanie zrobić i pobyć trochę z domownikami. Po południu idziemy z mamą odwiedzić chorą siostrę. Może ktoś się dołączy i pójdzie z nami na kawę.
Miłej niedzieli wszystkim życzę. I nie chorujcie już :)



Czytaj dalej »

piątek, stycznia 06, 2017

Pyszne ciasto - Murzynek


Składniki;
- 1,5 szklanki mąki
- 25 dag masła
- 1,5 szklanki cukru
- 4 jaja
- ok 3 łyki kakao
- 3 łyżki wody
- 3 łyżki wódki
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia

Można dodać bakalie, cukier waniliowy lub olejek.
Do formy potrzebne będą - tłuszcz i bułka tarta.

Masło, cukier,kakao i wodę gotować 5 minut w garnuszku.
Przestudzić.Następnie dodać do garnuszka żółtka, olejek zapachowy i wódkę.

Dobrze wymieszać i potem odlać pół szklanki na polewę.
Do reszty dodać mąkę i proszek do pieczenia. Wymieszać dobrze łyżką. Na koniec dodać ubitą z białek pianę.

Piec w180 stopni ok 40-50 minut z termoobiegiem.
Ostudzone ciasto smarujemy polewą i posypujemy migdałami.

Ciasto smaczne, łatwe  i szybko się robi :)

Dzisiaj błyskawiczny piątek i z tej okazji właśnie taki łatwy placek .




Grupa 

Zapraszamy 
Czytaj dalej »

czwartek, stycznia 05, 2017

Przy porannej kawie - codzienność


Chyba jeszcze świętami żyję bo ciężko mi wrócić do jakiegoś normalnego rytmu.
Z ciekawości , po świętach weszłam na wagę. Przybyło 1,5 kg. Hmm.. wydawało mi się, że niewiele jadłam. Chyba  dlatego tak ciężko mi teraz śmigać , nabrać szybkości i wskoczyć w codzienny rytm dnia.
To nic, zgubię to, muszę , nie ma innej opcji. Może nawet uda się więcej kilogramów zrzucić.

Pięknie biało za oknem, nawet dosyć mroźno. W domu jednak ciepło . Pachnąca kawa obok, w tle słyszę wiadomości , i piszę bo jeszcze zapomnę , jak  się to robi.

Mąż dalej walczy z kafelkami w piwnicy. Trochę to potrwa i rozłoży się w czasie bo  jak wyjedzie, to  na 3 tygodnie. Ale nikt nikogo nie goni. Ważne , że praca powolutku trwa.

Wnusio chory, czekam, żeby wyzdrowiał, żeby zdążył pobiegać na śniegu. Kicia za to śniegu chyba nie lubi, otrzepuje łapy, jakby ją parzył. Ale od czasu do czasu niech te nóżki umyje przecież.

Kupiłam sobie torbę na kółkach, dzieci się śmieją, że śmiesznie będę wyglądać ale od dzwigania siatek z zakupami bolą mnie ręce, drętwieją. Niech tam sobie śmiesznie wyglądam, ważne, że będzie lżej. Zastanawiam sie, czy przez te wszystkie lata robienia zakupów, nie mam dłuższych ramion od dzwigania :)
Choinka w tym roku zbyt wielka, szeroka. Mąż przyciął z góry, żeby nie majtała o sufit no i przyciął zbyt mocno. Wygląda trochę , jak kwadratowy klocek.. Musiałam lekko podciąć gałązki, żeby chociaż w niewielkim stopniu  wyglądała na choinkę.
Niedawno chwaliłam się, że kot do choinki nie podchodzi, widać skłamałam, skoczył raz z taką energią, że czubek zleciał na ziemię. Już więcej chwalić się nie będę. Widać koty, to stworzenia nieprzewidywalne.
Słoneczko się pokazało, czas się ruszyć i do sklepu podskoczyć. Mąż zamówił kotlet na obiad. Cóż, zrobię ten kotlecik, co mi tam. W sumie dawno nie było.
Nie wiem dlaczego faceci nie lubią eksperymentów w kuchni, wolą tradycyjne dania, które jadają od zawsze. I weź tu się staraj i kombinuj nowości. Czasami chcę coś nowego zrobić, coś zmienić, a mąż - ty nie możesz zrobić normalnego obiadu?
No to będzie ten kotlet :)

Miłego dnia kochani :)


Czytaj dalej »
Copyright © 2014 Szysia , Blogger