sobota, listopada 21, 2015

Boże Narodzenie. Dekoracje. Aniołki z wełny


Powoli powstają świąteczne ozdoby, żal tylko, że dzień taki krótki bo w sztucznym świetle nieciekawie dzierga się takie drobiazgi.
U siostry w szkole, przed świętami, organizowany jest kiermasz, z którego pieniążki idą dla potrzebujących. Zatem małe  aniołki również tam trafią.
Przyznam się, że nie lubię robić jednej rzeczy w kilku egzemplarzach. Nuży mnie to. Chciałabym zawsze robić coś nowego, niestety tak się nie da.
Jak już zrobię jeden bambosz, drugi mnie trochę denerwuje bo taka sama praca , jak przy pierwszym :) Nie potrafię się oduczyć tego dziwnego uczucia i nie mam pojęcia dlaczego tak jest.


Aniołki są z wełny. W środku wypchane są silikonem. Skrzydełka z filcu.
może i sobie zdążę wydzierga coś na choinkę. Przymierzam się do płatków śniegu z kordonka.
Małe czerwone anioły mają zawieszki i będą do powieszenia na choinkę. Te większe są do postawienia.


U nas ostatnio przeziębienia, choroby i bieganie po lekarzach.
Jak już powychodziliśmy z jednego , tak za chwilę jelitówka zaczęła krążyć po okolicy.
Nie ma lekko, widać i to musi być. Zresztą zawsze może być gorzej bo gdyby tak człowiek połamał obie nogi, kłopot i ból byłby większy.
Czekają książki do przeczytania,czekają gruntowniejsze porządki, a tu ciało jakieś słabe i nie za bardzo chęci na cokolwiek.
Dobrze, że jeszcze kawa smakuje i humor w miarę.
Wnusio tak szybko rośnie a jeszcze niedawno maleństwo takie z niego było. Jeszcze trochę i sam przydrepta do babci na kolana. Piękna sprawa, że w życiu są wspaniałe chwile, nowe rzeczy do ogarnięcia, przyjaciele  i rodzina. Spotkania, uroczystości, nowe znajomości..
Ale też i choroby, zmartwienia, niepokój, niepowodzenia, a to już smutne sprawy. Czasami dające do myślenia i zmuszające do refleksji.
Dzieje się tak dużo, tak różnie, czasami zaskakująco.
Cóż, życie :)

Lubię ten czas , gdy trwają przygotowania do świąt. Głowa pełna pomysłów, nadziei i oczekiwania.
A potem tak szybko wszystko mija.
Hmm.. minąć musi w sumie, by nowe przyszło.




Czytaj dalej »

czwartek, listopada 05, 2015

Cytrynka - szybki i łatwy placek


Rozpływa się w ustach. Placek jest bardzo lekki i delikatny. Kwaskowaty i słodki zarazem :)

Biszkopt.
- 6 jaj
- 6 łyżek cukru
- 3 łyżki mąki tortowej
- 3 łyżki kartoflanki
- 2 łyżeczki proszku dp
ubijamy białko z cukrem i po kolei dodajemy resztę składników.
Pieczemy w ok 180 stopni, mniej więcej pół godziny.
Po wystygnięciu kroimy na pół.


Kisiel cytrynowy
1/2 szklanka wody
2 cytryny [zetrzeć i wycisnąć sok]
 1 szklanka cukru
Zagotować w garnku

1/2 szklanka wody
2 całe jaja
2 łyżki kartoflanki
Wymieszać i ciągle mieszając połączyć z pierwszą częścią.
Gorący kisiel wykładamy na jedną częśc biszkoptu.

Ubijamy 3-4 kubeczki śmietany 30 - 36 % + 3-4 fixy + cukier waniliowy

Jak już kisiel na placku przestygnie , wylewamy ubitą śmietanę.

Nakładamy drugą część biszkoptu i smarujemy grubo lukrem :)

Niebo w gębie.

Powoli choroba odchodzi w zapomnienie. Jeszcze nie do końca ale nareszcie da się żyć . Ponoć panuje u nas grypa żołądkowa, oby i to mnie nie dopadło.
Kończę już drugi słoik czosnku z cytryn ą i miodem. Muszę przyznać, że jest to najlepsze lekarstwo na przeziębienia. Może cuchnie odrobinę ale jak to się mówi - zło trzeba złem wypędzić :)

Czytaj dalej »
Copyright © 2014 Szysia , Blogger