wtorek, grudnia 23, 2014

Noc nadziei

http://pixabay.com/pl


Czas tak szybko ucieka , są jednak wartości, które nigdy nie przemijają.
Już jutro Wigilia, 
Noc radości, nadziei . 
Życzę Wam zdrowia, miłości i cudownych chwil w rodzinnym gronie.
Ciepła rodzinnego.
Uśmiechu każdego dnia.
No i może jeszcze, dobrych ludzi na wyciągnięcie ręki :)

Wesołych Świąt !

Czytaj dalej »

czwartek, grudnia 18, 2014

Wigilijna zupa z suszonych śliwek, z kluskami



Tradycją  u nas, jest zupka wigilijna z suszonych śliwek.  Szybko się robi, łatwa i bardzo dobra.


Wrzucamy do garnka z gotującą się wodą suszone śliwki, najlepiej konkretną ilość bo wtedy zupa będzie ciemniejsza i smaczniejsza. Kilka suszonych jabłek i gruszek, trochę rodzynków i do tego może być kompot śliwkowy ze słoika , razem z owocami.
Akurat tutaj nie miałam bo śliwki w kompocie zostały już zjedzone.

Gotujemy ok 20-30 minut, aż zupka zrobi się ciemna. Dodajemy sporą ilość cukru. Nie mówię ile łyżek bo sypię prosto ze słoika. Zresztą, każdy z nas lubi inaczej. Jeden mniej, drugi bardziej słodko.
Daję też szczyptę soli.


W osobnej misce, wybijamy jajka. Będziemy robić kluski.
Jaj tyle ile chcemy, zależy ile klusek nam potrzeba.
Dodajemy mąkę, tak by ciasto było gęste . Ciasto na kluski, odrobinę posolić.


Gorącą łyżką , kładziemy do gotującej się zupy.


Gdy kluski wypłyną, kilka minut jeszcze gotuję a potem zalewam śmietaną z mąką.
Ok pół szklanki śmietany z łyżką mąki. Można kombinować pod siebie, jak kto lubi :)
Jeszcze chwilkę gotujemy i finito :)

I to wszystko, zupka gotowa.






Czytaj dalej »

wtorek, grudnia 16, 2014

Kruche ciastka z cukrem i choinka z ciasteczek


Jeszcze jako mała dziewczynka, pamiętam , jak robiłyśmy z mamą kruche ciasteczka na święta.
Nadal je robimy, tylko każda już w swoim domu.

- 1 kg mąki
- 2 kostki masła albo innego tłuszczu
- 2 szklanki cukru
- 6 całych jaj
- torebka proszku do pieczenia


Wszystko ugniatamy. U mnie trochę dużo bo z podwójnej porcji.


To czarne akurat , to wanilia. Chciało mi się dodawać do ciasta, niestety zbyt kleiste i nie rozprowadziło się tak jak trzeba. Ogólnie nie potrzeba aromatów ale, że wanilię lubię, chciałam spróbować.
Następnie, gdy mamy już ładnie wyrobione ciasto, wstawiamy na jakieś pół godziny do lodówki.



Potem już wałkujemy i wykrawamy sobie ciasteczka. 
Trzeba przyszykować dwie miseczki. Jedną z mlekiem, drugą z cukrem.
Jedną stronę ciastka smarujemy lekko mlekiem, potem kładziemy wilgotną częścią na cukier i zaraz na blachę.
Piekę w 180 stopni , ok 15 minut. Z termoobiegiem.


Kilka ciastek zrobiłam z dziurką, żeby do choinki można było się przymierzyć.


Dziurki robiłam rurką, która została mi po lasce wanilii.
Mam trzy rozmiary gwiazdek, chociaż różnica w wielkości niewielka, stożek jakoś udało się zrobić


Talerzyk, patyk do szaszłyków i można nawlekać.


Reszta ciastek poszła do pudełka. 
Zrobiłam też kilka ciasteczek ozdobionych lukrem.
Razem z choinką będą sobie stały na świątecznym stole.


Choineczkę można udekorować ładniej. 
Nie miałam barwników, pisaków spożywczych, a lepiej by było każde ciastko np, zaznaczyć zielonym brzegiem.
Można też posypać kokosem. Zresztą wszystko można :)
Na drugi rok zrobię sobie ładniejszą. Zanim zaczęłam piec, trzeba było zakupić odpowiednie cacuszka do strojenia.
No nic. Nie szkodzi. W każdym razie, talerz z ciasteczkową dekoracją już jest. 

Ciastka są bardzo kruche, smaczne , no i mogą w puszkach, pudełkach leżeć bardzo długo. 


Czytaj dalej »

niedziela, grudnia 14, 2014

Małe kanapeczki na imprezę


Grudniowe wyzwanie blogerek- wystrzałowe przekąski imprezowe..

Właściwie na każdej imprezie, mamy takie kanapeczki. Znikają bardzo szybko bo smaczne.


Kupuję sucharki, maleńkie, kwadratowe.
Kupuję też pasty. Ewentualnie robię sama. Są smaczniejsze.


Pełna dowolność.
Jeśli chcę zrobić sama, dodaję do masła np. szczypiorek, może być koperek, mamy wtedy masło koperkowe.
Można też zrobić pastę z rybki w puszce.
dodajemy też odrobinę soli.

Tutaj akurat szczypior z masełkiem.
Na górę stroimy wedle własnego uznania, czy też smaku, no  i żeby dla oka , zachęcająco było :)





W wyzwaniu biorą udział



Czytaj dalej »

wtorek, grudnia 02, 2014

Do przodu


Usiadłam w końcu . Wieczór już, ciemno.
Na początku był mąż. Potem dwoje dzieci pojawiło się w rodzinie.
A teraz doszedł pies, całkiem spory, taki mały cielaczek. Doszedł też kotek, znajda.  I w zasadzie doszły 3 chomiki, do których zaglądam bo syn w pracy przesiaduje, a jak wolne ma , to.
czasami zapomina.

Postawiłam sobie piwko , sączę powoli. Zgrzana trochę jestem bo szalałam w kuchni. Fugi dzisiaj robione były i potem trzeba było trochę sprzątać. Tam trochę, całkiem sporo, nagimnastykowałam się :)
I niby zawodowo nie pracuję, niby powinnam już spokojnie usiąść i skarpety dziergać..
No nie, i tak dziergam w wolnych chwilach.
Doszło do tego, że wieczorami odliczam.
- Pies dostał jeść? - Dostał.
- Czy kot już do domu wpuszczony?- Wpuszczony. Za chwilę do piwnicy trzeba będzie go zamknąć.
Tylko nie zapomnieć zamknąć drzwi  do pomieszczenia z chomikami, bo kocisko potrafi nad nimi sterczeć cierpliwie, a nuż , który chomik  się wydostanie i będzie zakąska .
A jak nie, to szturcha łapką w klatkę.
Wszystko gra.
Zwierzęta nakarmione.
Jeszcze jedno podłożenie do pieca, zimno już. Trzeba ogień dłużej przytrzymać.
Ile schodów pokonuję dziennie? Chyba pokuszę się kiedyś i policzę:)

Do południa , do mamy leciałam. Siostra kremy zostawiła, trzeba było odebrać.  Kawa ciacho i potem na zakupy.
Urodziny co tydzień w tym miesiącu. Czasami i w sobotę , i w niedzielę.
W sobotę na chrzcinach u siostry byłam, sporo ludzi, tyle rozmów, opowieści, piękna uroczystość.
Tort upiekłam. pierwszy raz w tym kształcie ale wyszedł smaczny. Waniliowo- czekoladowy.
Ze strojeniem kłopot był bo marcepan nieciekawie wygląda na torcie. Jak już rozwałkowałam i obłożyłam, okazało się, ze tort wygląda , jak kartonowe pudełko.
Szary i nijaki.
Wydrapałam resztki kremu waniliowego i jakoś pokryłam górę tortu.
Nie było źle ale strojenie chciałam inne zrobić.
W każdym razie , marcepan odpada. Na następny raz, będę omijać wielkim łukiem. Lepsza pewnie by była masa cukrowa.
No nic. W sobotę następne urodziny. Potem w niedzielę, dalej następne urodziny. Potem w połowie grudnia syn ma urodziny. W drugiej połowie brat ma urodziny.
Niebawem siostra najmłodsza urodzi i będzie następny grudniowy maluszek :)
Jeszcze 2 chrześniaków pod koniec grudnia... jeszcze rocznica ślubu , nasza i rodziców..
Zapomniałam o mikołajkach.
Prezenty pod choinkę też trzeba.
Chodzę na kawkę, chodzą do mnie, jest dobrze, lubię taki ruch i odwiedziny. Chyba to lubię najbardziej :)
Nie nadążam.
Gdzie ten spokój na stare lata ? :)))))
A może tak jest lepiej?

Łapię się na tym, że czasami po 2 schody przeskakuję biegając po domu. Żeby szybciej.
Jeśli tyle biegam, dlaczego tyłek tak rośnie, no i brzuszek?
Za dużo pytań :)
I tak nie potrafię odpowiedzieć.

Ostatnio brak czasu na książkę.
Paznokcie miałam dzisiaj zrobić, zabrakło czasu.

Chyba przesadzam, czas by się znalazł. Może nie dzisiaj ale w inne dni. Tylko, że w inne dni , nadganiam, czego nie zrobiłam gdy miałam chwilkę.
Chciałam w końcu usiąść, przy kawce i komputerze, zobaczyć, co tam u ludzi słychać..
Wyłączyli nagle prąd na kilka godzin.
Podejrzewam, że to nagle nie było.
W mieście byłam , trzeba było spojrzeć i poczytać. Słupy ogłoszeniowe są wielkie.
Tylko czy miałam czas przystanąć  i złapać oddech przy słupie?
Nie przyszło mi do głowy, żeby czytać. W końcu za prezentem szukałam.

I tak dzień mija. Jutro się poprawię. Rachunki jeszcze zapiszę, które zapłacone. Dzisiaj jeden  można odhaczyć. Aaa... jutro jeszcze ubezpieczenie za samochód.
Też zapiszę. Może na lodówkę przykleić, żeby nie zapomnieć.

Przydałoby się resztę liści w ogrodzie zagrabić.

Czy ja jestem taka powolna, czy też czas się kurczy.

Może jeden dzień w łóżku przeleżeć i nie zajmować sie niczym.
Odsapnę. Nie myśleć przez chwilę.
Zapomniałam, jeszcze kwiatki muszę podlać w mieszkaniu..
Jutro, już mi się dzisiaj nie chce.
Za chwilę mąż z pracy przyjedzie. Kolacja, taka późna kolacja. Chwilę pogadamy i do łóżka.

W ciszy, w ciemności leżę z otwartymi oczami.
Spać miałam. A mija czasami godzina, dwie, zanim zasnę.
W myślach już układam , co jutro... zaraz święta.










Czytaj dalej »

niedziela, listopada 23, 2014

Listopadowe Wyzwanie - Rozgrzewające Dania na Jesienne Wieczory


Na rozgrzewające, wieczorne danie, wybrałam zupkę pomidorową. Dosyć ostra , syta i z dużą ilością koncentratu. Tak po prostu lubię.
W sumie,  w chłodne dni, wypijamy kieliszek nalewki. Wieczorem, przed snem, bardzo dobrze rozgrzewa ai podobno, chroni przed infekcją.
 Bywa jednak, że po dłuższym przebywaniu na powietrzu, gdy zimno, wietrznie a  nawet mroźnie , zjadamy coś ciepłego .

Pomidorowa, to jedna z moich ulubionych zup. Może dlatego, że czerwona i z makaronem. Wszak kolor też energetyczny i rozgrzewający.

                                                                        
 Pół kg żeberek
Włoszczyzna, w tym sporo korzenia pietruszki
listek laurowy albo dwa
kilka sztuk ziela angielskiego
bazylia
nać pietruszki
łyżka cukru
sól do smaku
odrobina białego pieprzu
pół szklanki śmietany
łyżka mąki
....
i makaron


Mięso gotuję z niewielką ilością soli, wrzucam pokrojone warzywa( marchew, pietrucha, por i seler).
Gdy wszystko już miękkie, dodaję listek laurowy i ziele angielski. Bazylię suszoną wrzucam przed końcem gotowania. Świeżą bazylię dodaję na koniec , razem z posiekaną natką pietruszki.

Teraz kolej na przecier pomidorowy. Wyszło mi półtora słoiczka na większy garnek. 
Garnek mam mniej więcej, taki na 6 osób.
W każdym razie, przecieru daję tyle, zeby zupa była konkretnie czerwona. Dosyć ostra i kwaśna. 
Potem dodaję jeszcze soli, dopiero na końcu bo przecier też lekko słony. 
Następnie cukier , szczypta pieprzu i gotuję chwilkę.
Natępnie, śmietanę mieszam z łyżką mąki i dodaję do zupy. Zagotować.Na koniec sypię sporą garść zieleniny. Może być pietruszka, bazylia , czy koper.

Zupka zrobi się lekko gęsta.

W drugim garnku, gotuję makaron. 

Gotowe.
Na talerz kładziemy makaron i zalewamy zupą.





Udział w wyzwaniu biorą;




Czytaj dalej »

sobota, listopada 15, 2014

7 dniowe Wyzwanie Blogowe-dzień 6- Kolacja


Typowa kolacja w moim domu. Czosnkowa bułka, wędlina, suszony pomidor i ser.
Nie przepadam za serem na kanapce, lubię zajadać się nim bez dodatków.
Dlatego też leży sobie swobodnie na talerzu. Do tego gorzka herbata, dosyć mocna.



Czytaj dalej »

piątek, listopada 14, 2014

7 dniowe Wyzwanie Blogowe- dzień 5 - Zioła

Piąty dzień wyzwania to zioła.
Nic specjalnie nie przychodziło mi do głowy na ten temat. Ziółka używam co prawda, jednak, żeby coś na szybko zrobić, hmm, wena uciekła .
Mamy jesień, przyda się zestaw ziół pomocnych podczas grypy i gorączki. Mam w domu książkę O. Klimuszko, zaczerpnęłam więc z książki , jak sobie radzić w  takim przypadku .


Pić jak wyżej, znaczy  - 3 razy dziennie przed posiłkiem jedną szklankę.





                                                                                                          
 


Czytaj dalej »

czwartek, listopada 13, 2014

7 dniowe Wyzwanie Blogowe - dzień 4- Makaron



Dzisiaj makaron na tapecie. Tak więc pierwsza myśl, która mi przyszła do głowy, to rosołek z makaronem.
Lubię kluski, kluseczki i inne cuda ale w rosole , jak dla mnie makaron najlepszy. Koniecznie cieniutki i krótki


Reszta, która zostanie z obiadu, będzie podsmażona na kolację. Oczywiście z boczkiem wędzonym. 




                                                                          
                                                                                                         

Czytaj dalej »

środa, listopada 12, 2014

7 dniowe Wyzwanie blogowe- Dzień 3 - Drożdżowelove


Dzisiaj drożdżówka. Jakoś tak w słodkim lubię siedzieć, taki typ :)
Drożdżówka nie wychodzi mi tak jak powinna, w zasadzie mało kiedy udało się upiec tak, żeby była jadalna. Albo za sucha, albo z zakalcem, czasami zbita.
Kilka dni temu dostałam przepis od mamy. Mama zdobyła go od kuzynki a kuzynka od swojej rodziny.
I wyszła mi. Byłam zdziwiona bo drożdże mnie nie lubią ale wyszła super. Do tego bardzo łatwo i mało z nią roboty.

Drożdżówka od Edwina
10 dag drożdży
1,5 szklanki  cukru pudru
1 szklanka mleka
4 całe jaja
1 szklanka oleju
5 szklanek mąki

Wszystko po kolei , warstwami  ułożyć na siebie w misce.
Placek jest na dużą blachę, taką kwadratową od piekarnika. Inaczej będzie zbyt wysoki
a ja nie lubię wysokich placków bo zawiasy bolą przy otwieraniu buzi :)


Szykujemy sobie w jednym miejscu wszystko co potrzeba.


Kruszymy drożdże do miski
Potem na drożdże sypiemy cukier puder.


Wlewamy szklankę mleka
Teraz na to wszystko wlewamy roztrzepane jaja.
Potem szklankę oleju 
i na koniec 5 szklanek mąki. Na mąkę sypię szczyptę soli.


Wygląda to tak. Nie mieszamy.
Zostawiamy w ciepłym miejscu taką miskę i przykrywamy czystym ręczniczkiem.
Czekamy 3 godziny.


W międzyczasie robimy kruszonkę.
Dużo jej robię bo tak lubię.
Przyznam, ze na oko tak więc proporcje podaję niezbyt konkretne.
3/4 kostki masła
ponad szklankę cukru
ponad szklankę mąki.
Mąki dosypuję czasami , zależy jak grudki wychodzą. Gdy zbyt tłuste, trzeba dosypać bo inaczej wpadną w środek ciasta.


Po 3 godzinach, ciasto wygląda tak.
Teraz mieszamy, żeby w miarę jednolite i gładkie było.
I wykładamy na blachę.


Na to sypiemy sobie kruszonkę


I wkładamy do piekarnika.
Z pieczeniem różnie, każdy piekarnik troszkę inny.
U mnie, z termoobiegiem, na 190 stopni i z zegarkiem w ręku, piekłam 28 minut.


Wyciągamy z pieca i lukrujemy. 


U mnie lukru dużo bo wszyscy tak lubią akurat.
I tak wyszła mi, pierwsza, udana drożdżówka.





                                                       Dreszka

Czytaj dalej »
Copyright © 2014 Szysia , Blogger