środa, lutego 24, 2016

Przy porannej kawie. Mitenki


Tak sobie siedzę przy porannej kawce pisząc, czytając i słuchając w tle wiadomości.
Wałkują na okrągło te same tematy - "Teczki" . Już nie chce mi się tego słuchać.

Kot wyszedł na poranny obchód swoich włości, mieszkanie się wietrzy, a za chwilę trzeba będzie ruszyć się do codziennych obowiązków.
Zrobiłam sobie ocieplacze na nadgarstki, Od czasu do czasu łamią i bolą. Nie wiem , może to reumatyzm. W każdym razie świetnie się sprawdzają, szczególnie w nocy. Włóczka ma 50% wełny i świetnie grzeje.
Zrobiłam na zasadzie skarpet, na 4 drutach, ściągaczem. Dwa prawe, dwa lewe oczka naprzemiennie.  Miałam problem z dziurką na kciuk ale doszłam do tego , jak to wykonać, prując cztery razy i zaczynając od nowa.

Przedtem nosiłam prowizorki. Ucięte skarpetki z dziurą zrobioną nożyczkami. Nie grzały tak ładnie ale gdyby były grubsze, byłoby lepiej.

Za oknem wychodzi słoneczko. Będzie ładnie. Gdyby deszczyk spadł to też dobrze, nie przeszkadza mi. Wiosną jednak jeszcze nie pachnie, czuję jednak, że to niedługo.

Oglądałam wczoraj ostatni odcinek " Archiwum X", trochę jestem rozczarowana, stare odcinki lepsze i ciekawsze. Jeszcze te wszędobylskie reklamy, apteka i banki. Strasznie mnie to drażni. Chyba wszystkie lekarstwa znam już na pamięć. Czasami przełączę wtedy na inny program i nie wracam do tego co oglądałam.
W pokoju na podłodze leży skrzynia biegów. Tak sobie leży i czeka aż po niedzieli syn będzie miał czas i zawiezie samochód do naprawy. Ciężka kupa żelastwa. No ale u mnie więcej miejsca , gdzieś przeczekać musi. Tak sobie ją obchodzę , jak bombę i czekam aż zniknie. Straszydło nieprzeciętne :)
Najważniejsze, że nie przeszkadza to w przyjmowaniu gości, piciu kawy, byle nie patrzeć w tę stronę :)
Córka wpadła przed chwilą. Jadą do sklepu po wykładzinę, zatem za godzinę będę sobie z wnusiem siedzieć .
Babcia i wnuczek, świetna para, dobrze się dogadujemy razem :)

Rany, moja ruda bestia już puka w szybę . Wybiegała się, teraz pewnie chce zwinąć się na poduszce.
Idę ją wpuścić  bo sąsiadów pobudzi tym beczeniem. Śmiesznie mi bo jak długo zwlekam, to
po wejściu do mieszkania normalnie pyskuje .
Mówią, żeby kotu mleka nie dawać ale moja wody nie chce pić. Mam nadzieję, że nie zaszkodzi.




Czytaj dalej »

poniedziałek, lutego 22, 2016

Przy herbatce zmyślam..



W kuchni nie szaleję zbyt często ale skusiłam się na zrobienie tego oto placka. Przepis wzięłam ze stronki na blogu  -Sunflower. Niebo w gębie, tym bardziej, że uwielbiam suszone śliwki.
W smaku boski, śliwki otulone czekoladą i krem. Smak i zapach . co tu dużo mówić, miodzio.
Po trochu zaniosłam rodzicom i chorej siostrze. Wszystkim bardzo smakowało i pytali skąd przepis.
Zatem powiadam Wam- wejdzie, bierzcie przepis i  do kuchni. :)
Ten przepis trafił do moich ulubionych .

Siedzę sobie teraz przy miętowej herbatce. Kombinuję co na obiad ale, że akurat czekoladą się raczę to jakoś pusto w głowie i brak pomysłu.
Dzień za dniem niby taki sam ale zawsze jest też coś innego, chociażby emocje. Dziergam cały czas, kilka rzecz jednocześnie, żeby nie znudzić się jednym i tym samym.


Tak wygląda mój stół. Musi być coś do picia, coś słodkiego i aktualna robótka, a nawet dwie.
Chciałabym mieć jakąś ładną skrzynię, szafkę, czy cokolwiek większego, na wełny, kordonki, tasiemki, filce i inne pierdołki. Wszystko trzymam w jednym , dużym koszu ale brakuje mi już miejsca i robi się bałagan. A najlepiej by było, gdybym miała do takich rzeczy  jeden mały pokoik.
Nie ma, ale to nic, chcieć mogę. Samym chceniem nikogo nie krzywdzę .

Szukałam raz spódnicy w sklepach. Nogi umęczyłam i nic nie znalazłam. Trafiłam wreszcie do młodzieżowego w galerii, niby rozmiar dobry ale znowu za ciasna. Czyżby zaniżali rozmiary? Nie rozumiałam tego. a jakby coś pasowało do materiał nie ten albo długość niedobra czy kolor. No i starszej pani nie wszystko pasuje to, co pasuje młodszym.
Albo robię się dziwna, albo nie potrafię szukać. Może w internetowych sklepach , jednak wolę przymierzyć, dotknąć i sprawdzić.
Tak samo z butami, niby ten sam rozmiar a jednak jedne są większe , drugie mniejsze.
Kiedyś nie miałam takich problemów,  teraz klops.


Marzy mi się taka latarnia. W ogóle uwielbiam siedzieć w sklepach z drobiazgami, bibelotami i przewracać. Dobrze, jak brakuje pieniędzy i nie mogę kupić bo czuję, że nazbierałabym rupieci do domu a potem by leżały. Gdy mąż idzie ze mną to przy wystawach zasłania mi oczy ręką.
- Daj chociaż pomacać i nasycić oczy - mówię. :)
Czasami jednak coś kupię, raz lepiej , raz gorzej. Potem wszystko leży i czeka na pomysły.

Zycie się unormowało. Zasługa wieku, czasu bycia razem i wypracowania. Chyba dobrze.Nudzić się nie ma czasu, jest dobrze. Byle gorzej nie było.

W dzień każdy czymś zajęty ale wieczorem siadamy sobie w fotelu, przy telewizorze, ja z robótką albo książką, mąż z krzyżówką albo gazetą i rozmawiamy, pijemy herbatkę czy nalewkę i tak spokojnie upływa czas, do momentu, gdy trzeba iść spać. Ostatnio nawet kot do nas dołączył, chyba polubił filmy  :)

Pozwalamy wyjątkowo aby zostawiał futro w jednym miejscu na tapczanie. Jest miło i przytulnie. Cicho. Lubię takie wieczory. Czuję, że żyję, że to wszystko ma sens. Zycie ma sens. Wszystko co robimy odbija się na nas i na innych. Cokolwiek by to było. Nawet to spokojne wyczekiwanie na sen. Odpoczynek przed następnym dniem.


Czytaj dalej »

środa, lutego 03, 2016

Wspomnień czar - fryzjerskie męki



Niedawno przeglądałam stare fotografie. Siedziałam z fotkami na kolanach i uśmiechałam się do siebie. No kurcze, byłam kiedyś młoda !. I wszystko pięknie, tylko te włosy, niektóre fryzury z kosmosu. Gdzie ja miałam oczy .  :) Bosz, jaka zatoka na czole, idealny trójkąt
Cóż, w tamtych czasach były dobre, sprawdzały się ale jak dzisiaj patrzę wstecz, to w życiu nie zrobiłabym sobie takich gniazd na głowie.
Na tym zdjęciu lata 80-te. Córcia ma 2 miesiące a syn niecałe 2 lata.


Tutaj rok po ślubie. Włosy mogłyby być , pamiętam, że grzywkę kręciłam , jak Ula  Brzydula na dwa wałki :) Tak na tą świecącą apaszkę patrzę i brokatowy pasek. Matko kochana, cóż miałam za dziwny gust.

Czasami włosy miałam ładne, dlaczego potem zaczęłam eksperymentować ? Nie mam pojęcia. Bywało, że bardzo żałowałam.
Patrzę na tą sukienkę na zdjęciu, powstała z kombinowanych resztek. Nie pamiętam , jak to było ale wiem, ze mieliśmy iść na zabawę. Czy brak materiałów w sklepie, czy może brak gotówki, nie wiem teraz. W każdym razie, wyszukałyśmy z mamą starą, brokatową spódniczkę albo długą bluzkę. Mama uszyła z tego króciutką sukienkę , zbyt krótką , trzeba było coś jeszcze wymyślić. Ze starej firanki podszyłyśmy zatem koronkę a żeby to jakoś grało, doszedł i wielki  kwiat na ramieniu z tejże firany.
W sumie wyglądało to całkiem dobrze. Pamiętam tylko, że firana strasznie haczyła mi rajstopy. Ale zabawa była udana. Jestem tutaj w 3 miesiącu w ciąży z córcią :)


Koniec lat 80-tych. Ta fotka rozłożyła mnie na łopatki. Nie wierzę, że miałam takie włosy, no nie wierzę :)
Gdy syn się urodził, włosy miałam piękne długie, ścięłam po jakimś czasie. Odbiło mi. A może nie chciało mi się walczyć ze sztywną grzywką i rozdwajającymi końcami, może zbyt mocno się tłuściły i za duzo pracy było..
Jak już przycięłam i zrobiłam trwałą, wtedy dopiero miałam z nimi dużo pracy. Trzeba było kręcic na wałki bo inaczej siano było. Do tego zaczęły się niszczyć i wypadać. Zero odżywek, w tamtych czasach nic nie używałam.
To była moja druga trwała ondulacja. Pierwszą miałam zrobione kilka lat wcześniej, jeszcze przed ślubem. Wałki nawijały mi dwie uczennice i szefowa. Tak ciasno, tak mocno, tak bolało, że na skórze pojawiła się krew. Jeszcze długo miałam strupy na skórze głowy. Straszny dzień. Gdy wyszłam od fryzjera z głową , jak dynia, udałam się prosto do fryzjera męskiego.Kazałam ściąć wszystkie włosy na 1,5 cm.
Potem przez długi czas, po myciu głowy , musiałam nosić beret bo  stały pionowo, a były za krótkie, żeby je zawinąć



Slub cywilny. Dzisiaj każda z nas na taką uroczystość rusza do fryzjera. Zakręciłam tylko na lokówce i przypięłam kwiat, chyba z gladioli , dokładnie nie pamiętam.
Do fryzjera nie poszłam bo wtedy robili na głowach dziwne bomby. W każdym razie u nas na wsi:)
Wszystkie kobiety wyglądały jednakowo i dziwnie, a jako, że byłam chuda, nie mogłam mieć głowy szerszej niż ramiona.
Trochę przesadzam , bałam się po prostu , że schrzanią mi wszystko. Byłam rozsądna czasami i stawiałam na naturalność . Szkoda, że tylko czasami


Przed urodzeniem syna, ok 25 lat. I robię na drutach mój pierwszy sweterek :) Widać już za młodu lubiłam robótki ręczne. Ale to wszystko dzięki mamie, to ona zaraziła mnie takimi sprawami.
Rany, nie podoba mi się taka grzywka , wygląda, że  była kręcona na jeden wałek a nie na dwa.

...............

No to sobie powspominałam męki fryzjerskie. Sporo głupot człowiek w życiu zrobił. I z włosami, i z ubieraniem się w dziwne rzeczy. Jakoś tego kiedyś nie widziałam, było dobrze. Dzisiaj za to patrzę z przekąsem, gdzie miałam lustro i zdrowy rozsądek :)

Przez te wspomnienia, kawa wystygła :)
Wieje dzisiaj okropnie a ja za kilka godzin na pogrzeb jadę. Trzeba będzie się ciepło ubrać bo dopiero co z przeziębienia wyszłam.
Udanego dnia wszystkim życzę :)


Czytaj dalej »
Copyright © 2014 Szysia , Blogger