środa, lipca 27, 2016

Starość nadejdzie bardzo szybko


Troszeczkę mało czasu na siedzenie w internecie, tym samym , na pisanie bloga.
Mały  remont w domu, już zakończony, zatem sprzątanie i układanie, wiecie , jak to jest .
Do tego tato w szpitalu i dużo kursowania - dom - szpital, szpital - dom.
Wszystko co dotyczy innych spraw  zeszło na dalszy plan.
Mąż wyruszył już do Norwegii i dzisiaj trochę muszę przysiąść , ogarnąć mieszkanie i takie typowo domowe obowiązki.
Nawet nie chce mi się jeść ale trzeba będzie zrobić sniadanie i ruszyć tyłek.
Ostatnio na kawie funkcjonuję, najczęściej , bo coś tam skubnąć muszę, żeby mieć siły przecież.

Zatem wybaczcie nieobecność w sieci :)

Powolutku wszystko zmierza ku lepszemu.
Wiecie co, podziwiam pielęgniarki na oddziale, mają dziewczyny zapiernicz nieziemski. ?Całe szczęście, że rodziny odwiedzają, siedzą z chorymi, coś tam zrobią i dzięki temu odciążą. Wszystkiego jednak się nie da.
A tam dwie kobietki na ok 40 leżących, mocno chorych osób.  Czasami we dwie muszą biec do jednej osoby bo coś złego się dzieje, wtedy reszta musi czekać. Niektórzy okręcają się wężykami, krzyczą na łóżkach, może z demencją, nie wiem. Czasami nie poznają krewnych.
Troszkę lepiej, gdy jest ich mniej. Młodsi pacjenci, którzy mogą chodzić, sami się myją, czy jedzą, mają lepiej. Jednak ci co leżą,  nie poradzą z najprostszymi czynnościami, niestety.
Nie jest to lekka praca, tyle cierpliwości i serca potrzeba. Co chwilę odzywają się brzęczyki bo ktoś woła, bo pomoc potrzebna, bo coś tam jeszcze.
Niepiękna jest starość.
Przyglądałam się chorym i wyobrażałam sobie, jak wyglądali , gdy byli młodzi. Sliczne, uśmiechnięte dziewczyny, przystojni, prężni, pełni wigoru mężczyźni, a teraz tak leżą i nie bardzo sobie radzą sami ze sobą.
Czy  my sami wybiegamy myślami w przyszłość? W taką przyszłość? Może i nas to czeka.
Bardziej myśli się pewnie o karierze, o tym co jeszcze chcemy mieć, zyskać od życia..
Potem okazuje się, że życie da nam po prostu po tyłku . Może też tak będziemy leżeć w szpitalu ,czekając aż zjawi się pielęgniarka i pomoże choćby przewrócić się na drugi bok.

Młodość umknie bardzo szybko, choćby nie wiem , jak się starać i zdrowo żyć, nigdy nie wiadomo co przyniesie los. Może starość będzie piękna, radosna i z bliskimi wokół, a może będzie odwrotnie, zostaniemy przykuci do szpitalnych łóżek.
Nie uda nam się tego odgadnąć.
Może warto przyjrzeć się bliżej starszym ludziom i pochylić nad nimi. Byli kiedyś pełni energii, jak my teraz. Mieli marzenia, przeżywali pierwszą miłość, mieli chwile szczęścia, radości, pewnie też i chwile smutku, ale to też wpisane  w nasze życie . Teraz, jeśli umysł pracuje tak jak się należy, mają chociaż wspomnienia. Jeśli i umysł nie działa, to jest to cholernie nieciekawe.
Tak mi żal, dlaczego nie może być inaczej. Widać jednak nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli.
Nie zawsze mamy wpływ na to, co się wydarzy.
Mam wielki szacunek dla starszych osób. Tak rzadko korzystamy z ich doświadczenia. Przeżyli już to, do czego my ciągle jeszcze dochodzimy.
Czasami młodzi myślą, że babcia i dziadek, nic nie rozumieją . Nie znają się na technice, nie nadążają za tym co nowe, mają jakieś archaiczne poglądy i żyją mentalnie w oderwaniu od rzeczywistości.
Jakie to nieprawdziwe. Przecież oni mają wielkie doświadczenie życiowe, nieraz bardziej prawdziwe, niż nasze dotychczasowe życie.
Czasami wydaje nam się, że wiemy wszystko, co tam babcia może nam nowego powiedzieć, albo i pouczać.
My nic nie wiemy, wiemy to czego się nauczymy. Zycia nie można się nauczyć, życie trzeba przeżyć.
A nigdy nie przeżyjemy go tak, jak inni. Każde życie ma swój własny i wyjątkowy wymiar.
Dlaczego zatem nie uczyć się od innych, dlaczego nie doceniać tego, co inni przeżyli?
Niejeden z nas, gdyby cofnął się w czasie i miał przeżyć to, co przeżywali dzisiejsi seniorzy, mógłby sobie nie poradzić.

Wiecie czego nie cierpię? Gdy lekceważy się się starsze osoby, wyłącznie tylko dlatego, że są starsi od nas i być może już nie tak sprawni.
Powiem jedno, szacunek należy się wszystkim , starszym osobom tym bardziej. Kochajmy się :)



Czytaj dalej »

piątek, lipca 15, 2016

Co zrobić ze starej deski do krojenia


Dzisiaj błyskawiczny piątek. Nie będzie jedzenia, będzie deska do krojenia.

Nie wiedziałam co szybko wymyślić ale podczas tłuczenia kotletów, moja deka zaczęła pękać. Z góry, ok 5 centymetrów pojawiła się rana. Cóż, deska klejona, nie z jednego kawałka, ma prawo się rozlecieć po tak długim życiu.


Szkoda było mi ją wyrzucić do śmieci.
W domu znalazłam małe farby akrylowe i zaczęłam malować. Nie pędzlem ale palcami i poduszką dłoni przy zaciśniętej pięści. Tak było łatwiej. No i szybciej..

Akryl świetnie się rozciera. Namalowałam to, co pierwsze przyszło mi do głowy, trochę pod kątem pustego haka wkręconego w ścianę  na tarasie .
Nie wyszło to super pięknie, cóż, myślę, że można malować nawet wtedy, gdy nie posiada się talentu. Wszystko, co w duszy gra :)
Trudnością była też sama deska. Chropowata, z cięciami po nożu i ogólnie z nierówną nawierzchnią.
Ale sprawiło mi to frajdę niesamowitą.


Gdyby dać sobie czas, można by namalować śliczny obrazek olejami. Można też deskę wykleić suszkami, np. kwiatki, liście czy kolorowe trawy. Można dużo.

Wyszło jak wyszło, na drugi raz poświecę więcej czasu, zresztą nie wiadomo, jak długo deska wytrzyma, może rozeschnie się do następnego roku i pęknie na całej długości.

Ostatecznie deska została powieszona na tarasie



A na drugi rok wymyślę coś ładniejszego, no i może nie w takich ostrych kolorach, chociaż lubię żywe barwy :)
W każdym razie pomysł jest.

Wczoraj u nas lało cały dzień. Z kratki przed garażem zaczęła wybijać woda. Trzeba było zakorkować by nie zalało piwnicy, jak to miało miejsce już kilka razy.
Jak nas wiele w domu było, tak każdy co jakiś czas chodził i opróżniał wiadrem wgłębienie pod kratką. Nabiegaliśmy się, zmokliśmy ale piwnica cała i sucha.
Dzisiaj od czasu do czasu przebija słoneczko, wolę chyba upały od deszczu, w każdym razie od takiego namolnego, upierdliwego deszczu, który nie daje spokojnie funkcjonować.
Podobno w mieście, na głównej ulicy zrobiła się rzeczka, wszystko zalane.

Latem brak czasu na internet, więcej się dzieje, więcej ludzi przepływa przez dom, no i wnuczek u mnie. Niedawno jeszcze bieganina z kotem, jakoś cięzko zabrać się za pisanie.

Mam dziwny zwyczaj, ze rano obchodzę ogródek, zerkam na kwiatki, czy dobrze rosną, czy pies ma wodę, zielsko wyrwę, kota pogłaszczę i do sąsiadki "cześć"zawołam , jeśli akurat za płotem.

Niedawno ususzyłam resztę lawendy, już siedzi w słoiczkach. Tak samo mięta, zapas herbatki będzie na zimę.
Czas powolutku płynie, tak cichaczem, ani sie nie obejrzę i będzie jesień.
Nalewka z truskawek już się klaruje, a z lawendy jeszcze musi poczekać. Za kilka dni pewnie zleję i zostawię do klarowania również.
Wygląda na to, że ta z lawendy będzie bursztynowa, dlaczego myślałam, że powinna być błękitna, może fioletowa :) Ale dobrze , goście mogliby myśleć, że okowitą częstuję :)

Czereśnie zerwane i zaprawione, wiśni niezbyt wiele, chyba po prostu zostawię do zjedzenia na surowo. Śliwki chyba będą robacze, może nie wszystkie. Jabłek nie ma wcale. Agrest wykopany bo skończył żywot. Umarł sobie po prostu. Porzeczek mało, jedynie czarne w miarę rosną, może chociaż na nalewkę starczy.
Niby mam w ogrodzie to samo każdego roku, ale każdy rok odrobinę inny.

Kocham lato .


Chętnych zapraszam do wzięcia udziału w błyskawicznych piątkach




Czytaj dalej »

środa, lipca 06, 2016

Sterylizacja i przepuklina u kotki


Nasza Kicia już po sterylizacji. Weterynarz powiedział, że przy jej posturze, zbyt wiele ciąż , to za duże obciążenie. Ciężko jej przytyć, może teraz będzie ładniej nabierać ciałka..

Odebrałam nieprzytomną kotkę i czekałam w domu aż się przebudzi. Miała leżeć na boku i nie skakać zbyt wiele później. Ciężko mi było upilnować, żeby się nie ruszała. Łaziła wszędzie , w sumie nie wiadomo za czym. Chwiejny krok, trochę w zygzak, w zasadzie jak po wypiciu wódki, przewracała się o własne nogi.
Najtrudniej było mi w dzień zabiegu, zabronić jej jedzenia. Miała cały dzień być głodna, na czczo. No weź wytłumacz kotu, że nie wolno nic jeść . Była na mnie zła.

Po kilku dniach po zabiegu poszłam na kontrolę i po antybiotyk. Weterynarz długo oglądał ranę. Wszystko się ładnie goiło, tylko że pojawiła się przepuklina.
Za dobry tydzień będzie miała następny zabieg, tym razem na przepuklinę.
Pytałam skąd to się wzięło ? Powiedział, że u zwierząt czasami tak bywa.
No nic, czekamy zatem na następny zabieg. Cieszę się, że wszystko ładnie się goi i kicia w sumie taka sama , jak przedtem. Może deczko mniej wredna, albo mi tylko tak się wydaje.

Weterynarz powiedział jeszcze, że nigdy nie widział kota z tak cieniutką skórą. Dosłownie , jak pergamin. I w sumie mała, i długa, do tego chudziutka.
No cóż, nie wiem , jaką skórę powinien mieć kot, widać troszkę delikatna. A może nigdy nie będzie grubsza, może to taki gen. Nie mam pojęcia.
Najważniejsze, że pana weterynarza lubi, nie ucieka i nad wyraz spokojna. Chyba ma dobrą rękę do zwierząt, no i musi lubić swój zawód.
Za tydzień operacja, znowu będę trzymać kicię na głodzie. Biedna, nie rozumie dlaczego nie daję jej jedzenia, aż mnie serce boli, że tak muszę robić.
Potem będzie po wszystkim i przynajmniej tabun kocurów, którzy wyśpiewują serenady pod balkonem ucichnie. Mam taką nadzieję bo potrafią nawet wejść do mieszkania, żeby dostać się do mojego rudzielca.
Trzymajcie kciuki, żeby następny zabieg dobrze się skończył, troszkę żal mi jej , że tyle cięta. Swoją drogą, zdziwiona byłam, że tak szybko doszła do siebie.


Czytaj dalej »
Copyright © 2014 Szysia , Blogger