środa, marca 29, 2017

Wielkanocne dekoracje. Zdobienie jaj. Decoupage.

Zdobienie jaj, dekoracje

To już chyba ostatnie wielkanocne ozdoby . Czas zająć się innymi sprawami . Wielkanoc za drzwiami.
Jaja ze styropianu nie są zbyt wdzięczne do oklejania. W każdym razie dla mnie. Mocno porowate, z różnymi ubytkami, albo też z ostrymi wypustkami. Chciałam, żeby były piękne i gładkie, dlatego jest na nich sporo lakieru. Lakier kupiłam w sklepie budowlanym, ten do Decoupage , bardzo szybko się skończył. Lakier akrylowy Vidaron,  sprawił się bardzo dobrze. No i starczy na bardzo długo.


Tak to wygląda podczas pracy. Bałagan okropny, wszędzie fruwają mi kawałki papierów  a ręce i wszystko dookoła lepi się od kleju :) muszę jakoś dopracować wszystkie prace tak, żeby to troszkę zgrabniej szło. Chyba pracownia mi potrzebna.

Decoupage, wielkanocne dekoracje

Uwielbiam  takie prace :) Szkoda, że człowiek ograniczony czasem i obowiązkami, ale i to musi być. Rzeżucha urosła zbyt szybko, jadam już systematycznie na kanapkach. Przyznam jednak, że zapachu tej zieleniny nie lubię.
Tak pięknie było przez kilka dni a dzisiaj już pada . Wieje też chłodny wiatr. Zdobienie jajek w takie dni nastraja pozytywnie, uśmiecham się  albo cichutko podśpiewuję. To zawsze pomaga  podczas deszczu.

Zdobienie jaj na Wielkanoc

Coraz lepiej odnajduję się w technice Decoupage, chociaż daleko mi jeszcze do doskonałości.
Po prostu ćwiczę i oklejam , co tylko wpadnie w ręce. Raz lepiej, raz gorzej, ale to nic, tak musi być, żeby szerzej ogarnąć temat .


Taki właśnie los spotkał plastikowe pudełka po maśle orzechowym.


Hiacynty idealnie do nich pasują. Odcięłam tylko spód małych doniczek,  zeby korzenie miały więcej miejsca. Szybko rosną, przekwitną i za chwilę trafią do ogródka. Potem może znajdę inne małe kwiatuszki.


Tymczasem stoją w kuchni i w myślę, że tam zostaną.

W sumie od kilku ładnych dni, siedzę i kleję. Na deser poszła stara deska do krojenia. Latem wisiała na balkonie. Teraz wygląda inaczej, jak już mam serwetki i klej na pędzlu, to za jednym bałaganem, pomalowałam też deskę i przykleiłam serwetkę.. Trochę przedobrzyłam ale niech już tak zostanie.


Za dużo czerwonego ale myślę, że za jakiś czas i tak się rozpadnie bo jest pęknięta i zniszczona.

I to już wszystko, co ostatnio zmalowałam. Powoli trzeba wrócić do rzeczywistości .

Ciągnie mnie ostatnio do krówek, znaczy cukierków, nie tych na łące. Gdy jestem w sklepie, nie potrafię się oprzeć. Zawsze sobie tłumaczę, że organizm wie, czego mu potrzeba. Byle nie przesadzić z nadmiarem cukru.Wesele już w lipcu, mama pana młodego też musi jakoś wyglądać .
Za każdym razem, gdy siedzę z dziećmi przy kawce, rozmawiamy o ślubie. Niby wszystko załatwione ,a jeszcze zawsze coś do omawiania..

W obiad zaczęłam pisać a dopiero teraz kończę :) Była przerwa na kawę, na przytulenie wnuka i na rozmowy z dziećmi . Czas zająć się wreszcie inną robotą. Może prasowaniem .

Miłego wieczoru wszystkim życzę :)

Czytaj dalej »

piątek, marca 24, 2017

Ogrodowe wieści - wiosenne porządki


Zapomniałam, że nie mam już 20 lat. W piękny, słoneczny dzień ruszyłam do ogrodu. Z energią , z uśmiechem i wielkim zapałem. Teraz zdycham. Zakwasy nie są takie złe ale prawa ręka wysiadła cała, aż do barku. Chciało mi się byliny przesadzać. Wielkie , przerośnięte trawą bryły kwiatów, nie dało się trawy usunąć, trzeba było wykopać wszystko. Nawet kawę piję lewą ręką . No nic, trzeba poczekać aż przejdzie. Dzisiaj już troszkę lepiej.
Kupiłam czerwony agrest i porzeczki na drzewku, ciekawe czy się dobrze zakorzenią.
Wsadziłam też stokrotki w miejsce po po półmetrowej bylinie.
To było dwa dni temu. Od tego czasu , co chwilę zaglądam, czy bujne kwiecie pyszni się na rabatce. Ach ta niecierpliwość. Niestety łyso, tym bardziej, że mocno przycięłam lawendę. Ta też mi dała do wiwatu. Krzaczków trochę mam , i już przy skracaniu ostatnich, dłoń nie dawała rady zacisnąć sekatora. Ze też nie potrafię lewą ręką robić takich rzeczy, można by było wysiłek rozłożyć na dwie ręce.
Prawie wszystko wypielone. Jeszcze przed domem trzeba ogarnąć przy kwiatkach.
W każdym razie widać teraz , jak wschodzą tulipany i inne , wiosenne kwiatki. Jest przejrzyście.
Śmiesznie mi troszkę było, mam kilka kwiatów na krzyż w tym moim ogródku a śmieci do wywiezienia, zebrało się na całą przyczepkę .


Białe winogrono, będzie w tym roku wycięte. Od 2 lat próbujemy je uratować, jednak nic nie działa. Boję się, że zaraza przejdzie na drugą, czerwoną winorośl. Czekam tylko na męża, gdy tylko zjedzie do domu, wykopie. Sama już nawet nie próbuję bo nie dam rady wyciągnąć korzenia.
A czerwonego byłoby mi szkoda. W zeszłym roku, mąż zrobił wino, już popijaliśmy i jest wspaniałe.


Powoli kombinuję, co wsadzić do skrzynek. Jeszcze chwila i pokażą się w sklepach kwiatki. Na razie mają tylko stokrotki i bratki.
Nie przepadam za turkami, chociaż pięknie wyglądają ale zawsze, w niewykorzystane skrzynki i donice, wysiewam je z nasion. Nie mogę patrzeć, jak puste pojemniki leżą i wołają do mnie - A my to co, też chcemy na balkon!
Wysiewanie z nasion , dla cierpliwych ludków w sumie. Troszkę trwa, zanim kwiaty wyrosną. Wiadomo, na balkonie  chcemy mieć od razu pięknie i kwieciście.
Nie jestem cierpliwa, zatem donice, skrzynki i inne pojemniki, gdzie wysiane nasionka, zaciągam do ogrodu w słoneczne miejsce. Na balkonie pojawią się, gdy będą już kwiatki.
Pamiętam, że kiedyś, w tej wielkiej donicy , która jest na zdjęciu, miałam gniazdo mrówek.
Donica czekała gdzieś w głębi ogrodu by zakwitnąć, a zagarnęły ją mrówki. Teraz już uważam, gdzie stawiam, chociaż z mrówkami nigdy nic nie wiadomo.
Mówią, że lawenda odstrasza, u mnie jednak lawendy dużo, mrówki nic sobie z niej nie robią i żyją w jej sąsiedztwie całkiem spokojnie.


Malwy kiedyś wykopałam, jednak rozsiały się same. Bardzo je lubię, jednak wkurzają mnie liście od dołu  bo robią się nieładne i szpecą. Dałam sobie spokój z wykopywaniem, jak już chcą, niech sobie rosną.


Przez następne dni będzie trzeba uporządkować ogródek do końca.
Teraz czekam tylko na kwiatki, które już wzeszły. Po zimie, chłodzie, śniegu i deszczach, cudownie jest wyjść do ogrodu i podglądać, jak wszystko budzi się do życia.


Czytaj dalej »

niedziela, marca 12, 2017

Wielkanocny wianek i jaja na patyku


Niedzielny , słoneczny poranek.
Przed chwileczką mąż ruszył w drogę. Bagażnik wypełniony po brzegi jedzeniem i ciuchami, lodówką, słoikami i wszystkim , co będzie mu potrzebne przez miesiąc poza domem.
W tygodniu mało czasu było, żeby cokolwiek skrobnąć, siedziałam  w kuchni i zaprawiałam słoiczki
na drogę. Gulasz w ciemnym sosie do ziemniaków, gulasz z piersi kurczaka w sosie pomidorowym do makaronu, drobiowe żołądki też w sosie pomidorowym z listkiem laurowym i zielem angielskim do czego tam będzie chciał. Choćby do chleba. Muszę jeszcze zobaczyć, czy uda mi się zrobić kiełbasę na chleb w słoikach. Nie robiłam nigdy i trzeba mi poszperać, czy znajdę jakiś przepis.
Miałam jeszcze rybki, usmażyłam, te też poszły w słoikach w zalewie octowej. Dzisiaj rano robiłam jeszcze kotleciki i klopsy. Chyba przez miesiąc , nie będę mogła patrzeć na mięso :)

I teraz nagle cisza w domu . Pusto, chociaż w domu jeszcze dzieci.
 Myślę , że za chwilę zejdą na kawę :)
Ale i tak dziwnie zawsze na początku zanim przywyknę.
Czasami denerwuję się na męża, że po piętach mi depcze w kuchni, że zderzamy się ze sobą, a teraz brakuje mi  rozmów:
- Może wypijemy jeszcze jedną kawę?
- Zrobimy dzisiaj jajecznicę na śniadanie?
- A masz ochotę na zupę mleczną?
- Nie chcesz trochę piwa , bo całego nie wypiję?
-Dlaczego tak szybko chodzisz? To ma być spacer!

Długo by tak wymieniać.

Stroik na stół wielkanocny

Ale nie o tym chciałam. Pokazuję wianuszek i ozdoby, które ukazały się w magazynie
                                                                    "Zycie ze smakiem"
Tam też jest opis, jak je wykonać.


Jak zwykle znajdziecie tam wspaniałe potrawy. Tym razem wiosenne, wielkanocne , smaczne jak zawsze bo sprawdzone osobiście przez autorów.
Do tego mnóstwo innych porad np związanych z urodą. Podróże i wiele innych.
Po prostu trzeba to zobaczyć i przeczytać.




Za oknem wiosna. Czekam już , żeby ruszyć do ogródka bez strachu, że złapię jakieś choróbsko.


W pojemniczki po wanilii, wsypałam paprykę. Nie wiedziałam do czego je wykorzystać , leżały sobie w szufladzie i nic ponadto. Teraz jest sympatyczniej podczas przyprawiania potraw.

Niby słońce a ja jakaś śpiąca jestem. Czyżby na przedwiośniu brakowało witamin w organizmie ?
No nic, milej niedzieli wszystkim życzę :)

Czytaj dalej »

czwartek, marca 02, 2017

Przy porannej kawie - codzienność, zawartość damskiej torebki i krakanie


Próbuję być systematyczna, to znaczy , chciałam systematycznie pisać. Coś mi nie wychodzi. Chociaż bardzo się staram, to albo czasu brakuje, albo nagle pustka w głowie, albo też wsiąkam w inne zajęcia i cała reszta pozostaje gdzieś na uboczu i czeka na swoje 5 minut.
Jak już zaczynam coś szydełkować, czy nawet , gdy zabieram się za jakieś dekoracje, cokolwiek, co bardzo pochłania moje myśli, zapominam nawet o posiłkach.
W sytuacjach, gdy mąż jest w domu, to on trzyma mnie w ryzach, bym za bardzo nie odleciała . Wtedy jedzenie jest zawsze na czas.
Jak dobrze, że mam kogoś kto realnie stąpa w życiu - wyciągnie na spacer, każe zjeść kanapkę. Huknie czasami - halo, tu Ziemia!

Córka akurat wróciła ze sklepu . podsunęła czekoladę i przytuliła. Szybka myśl, czy mam jakieś święto, zapomniałam czy co?
- Za co córciu ta czekolada?
- A tak sobie, opiekujesz się Sebastianem, chciałam ci dać.
Wzruszyłam się,  to mój wnuczek, dlaczego nie mam pomóc jak mogę, jak mam akurat czas. Ale strasznie miło, że dzieci doceniają.

Mały rozrabiaka, wszędobylski i ciekawski :)


Na drzwiach szafek wszędzie gumki a i tak próbuje dostać się do środka.
Najgorzej gdy otwieram zmywarkę. Kiedyś próbował wchodzić do środka, teraz wyciąga naczynia. Nawet już coś zbił. Nauczyłam go niedawno wkładać sztućce do szuflady. Wrzuca pojedynczo, jak popadnie ale przez chwilę zajęty i zdążę opróżnić resztę.
Przechodzi etap pomagania, strasznie trzeba uważać
Gdy będzie troszkę starszy i będzie miał ochotę, będziemy razem malować. Małe sztalugi mam.
Tylko na początek, trzeba będzie wybrać inne farby bo olejne ciężko schodzą, gdyby się pobrudził. Albo lepienie figurek z masy solnej, to też będzie zabawa. I pieczenie ciasteczek. Pamiętam, gdy z siostrą byłyśmy małe, gdy mamusia piekła ciastka, zawsze nam dała trochę ciasta i kulałyśmy swoje kształty. Babrałyśmy się w mące i zapewne wiele bałaganu było przy naszej niezręcznej pracy, ale wspomnienia są cudowne.
Nie mogę się doczekać :)

Wysypałam niedawno wszystko z torebki. Wydawało mi się, że powinnam mieć w niej więcej kosmetyków. Okazało się, że więcej jest dupereli.


Portfela nie ma bo akurat do sklepu skoczyłam po bułki i został na ladzie w kuchni. Ale praktycznie , jest tam wszystko, co może być potrzebne. Widać urody już nie poprawiam za bardzo .  Za to są słodkie przekąski i historie z dreszczykiem. Nigdy nie wiadomo, czy nie trzeba będzie czekać w kolejce do lekarza , czy w innym miejscu. Krem do rąk i gumowe rękawiczki, hmm.. te mogą się przydać. Długopisów sporo ale mam manię kupowania, gdy czuję idealny kształt w palcach, albo spodoba mi się kolor.
Wachlarz też musi być bo czasami mam jeszcze napady gorąca. Aparat, nie wiem dlaczego, w sumie robię zdjęcia telefonem. No ale gdyby wysiadła bateria..
Cukier w saszetkach chyba pozostał z jakiejś kawiarni, a kawy nie cukruję. W każdym razie, gdyby nagle słabość mnie ogarnęła, nagła potrzeba słodkości, można saszetkę wsypać prosto na język.
Taka terapia energetyczna.
Pęseta też musi być, gdybym nagle wyczuła, że na brodzie rośnie długi włos, trzeba koniecznie czymś usunąć. Jest i różaniec. Zmówienie koronki to ok 15-20 minut. Pomoc zawsze potrzebna, jak jest chwila wolnego, to chociaż za dusze w Czyśćcu .
Mały notesik też przydatny. Czasami jakiś pomysł trzeba zapisać bo potem umknie.
Nie widzę tabaki, zawsze była jeszcze tabaka. Aktualnie wiśniowa i kawowa. Pewnie na biurku zostawiłam. chusteczki to podstawa. Nie widzę lusterka, jakieś małe przydałoby się. W sumie szminką na pamięć jadę gdy trzeba poprawić. Może i czasami wyjadę poza usta, nie wiem bo nie mam lusterka. Taśma klejąca, taa.. gdyby oczko w rajstopach poszło.. oczywiście na udach, gdzieś wyżej. Zalepię i finał. Na łydkach raczej nie będę kleić.  No nie wiem, w każdym razie może się przydać. do puszczających oczek lepszy byłby lakier do paznokci. Fajnie zatrzyma. A tak w ogóle, najlepiej mieć drugą parę rajstop w torebce.
Sezonowo w torebce tez się zmienia co nieco.

Potrzebuję duże torebki. Gdybym opróżniła mój wielki portfel, to znajdzie się tam wszystko oprócz pieniędzy. Plastikowe karty, papierzyska, notatki, paragony, agrafka, dokumenty, adresy... i wiele innych rzeczy. Chyba potrzebny mi jeszcze nowy, duży portfel.

To się rozgadałam, a kawa już wypita.


Taką torebkę otrzymałam od męża na gwiazdkę. Zawsze chciałam czerwoną, i teraz mam.
Cudowna, bo duża. No i czerwony nastraja mnie bardzo pozytywnie. Lubię po prostu.
Musiałabym w zasadzie opróżnić szafę i zobaczyć ile w niej czerwieni. Sama jestem ciekawa :)


A za oknem nadal deszczowo. Nic nie szkodzi bo to oznaka, że wiosna tuż tuz.
Nawet zapach już inny w powietrzu..
O kurcze! Snieg pada.
Spojrzałam w okno akurat. No dobrze, na wiosnę chyba jeszcze trochę poczekamy.

W końcu przyjdzie, taka kolej rzeczy, że wszystko nastąpi. Prędzej czy później.

Ze starością jest podobnie. Można się smarować kremami do woli, można opóźnić starzenie, ale zmarszczki i tak przyjdą. Będą się pysznić na twarzy, jeszcze bardziej na szyi, ręce dostaną plamy i zrobią się dziwne. Siądą stawy, zwiśnie tyłek. Będzie nieciekawie.
No i dobrze, kremować się jednak nie przestanę. Będzie co ma być. Zmarszczki to dobra rzecz, wtedy w głowie ciekawiej. No chyba, że i demencja..
Nie, już nie kraczę. Miłego dnia kochani :)

Czytaj dalej »
Copyright © 2014 Szysia , Blogger