Taki sobie bzowy post dzisiaj. Zrywam kwiaty do wazonu, długo jednak nie trzymają. Teraz zmiażdżyłam łodygi, ciekawa jestem , czy dłużej postoją.
Tak pięknie pachnie w ogrodzie. Kiedyś rozsadziłam łodygi w różne miejsca i mam w zasadzie na długości połowy płotu. Brakuje mi białego jeszcze.
Nareszcie ciepło, znaczy cieplej niż było, no i nie pada. chociaż deszcz potrzebny. Trawnik niedawno skoszony a znowu trzeba by było ruszyć z kosiarką.
Zapach skoszonej trawy też lubię.
Z wnuczkiem maszerujemy po ulicach, i jak widzę gdzie bez za płotem, mam ochotę zerwać gałązkę.
Dziwne uczucie, może coś z dzieciństwa siedzi w środku. W końcu , kiedyś pachtowało się, chodziło na zielone, kwaśne jabłka i na szukanie kwiatów bzu.
Niedawno z mężem się starłam. Wołam, że salami kupiłam bo ciągle to samo. Mąż syknął - to będziesz sama jadła bo ja przecież nie jadam.
- Przecież pamiętam, że nawet do pracy kupowałeś, co ty mi tu gadasz.
- Mówię ci, że nigdy salami nie jadłem - on na to.
Przy kolacji wyszło szydło z worka.
On o ośle mówił , a ja o krowie
Miał na myśli kiełbasę, a ja ser.
Uśmieliśmy się. Jak to wołając do siebie na odległość i nie widząc towaru, można się pokłócić :)
Czujecie , jak bez pachnie? Mogę siedzieć godzinami z nosem w kwiatach :)
Glicynia pięknie osłania balkon, daje cień i ożywia zielenią. Po raz pierwszy jest więcej kwiatów. Niestety na fotce niespecjalnie widać bo kryją się odrobinę w liściach.
Przycinam teraz dwa razy, a nawet lekko i trzeci raz.
Na wiosnę formuję sobie, to co niepotrzebne idzie precz. W połowie czerwca tnę troszkę mocniej. Wszystko co mi zachodzi tam gdzie nie trzeba, no i koniec lipca albo początek sierpnia tnę mocno.
Pozostają tylko te gałęzie, które są grube , i takie, które są mi potrzebne do osłonięcia balkonu.
Robi się wtedy łyso. Do końca lata jednak zdąży się zagęścić jeszcze listkami i drobnymi gałązkami.
W zeszłym roku zrobiłam to po raz pierwszy i na wiosnę zamiast 3-7 kwiatków, mam kilkanaście.
Ziemię mam nieciekawą, ale co jakiś czas podlewam nawozem, jakimkolwiek, taki, jaki mam akurat pod ręką.
Cudownie siedzi się na tak obrośniętym zielenią balkonie.
W ogrodzie zakwitł jakiś ładny kwiatek, nie pamiętam jednak nazwy
Zapomniałam nawet, że kiedyś coś takiego wsadziłam.
Ciekawa jestem czy niezapominajki się rozsieją. Wszystkim ładnie rosną a u mnie ociągają sie . Muszę co roku kupować.
Kurcze, tak mi ciągle czasu brakuje na wszystko. Tyle chcę zrobić , i nie daję rady.
W maju obrodziło w urodziny. Tak sobie biegamy z imprezy na imprezę. Z imienin już zrezygnowaliśmy, za dużo tego dobrego.
W maju też urodziło się nam kolejne maleństwo. Córeczka mojego chrześniaka. Taka pucołowata, śliczna . Jeszcze przebywają w szpitalu ale niebawem wrócą i będzie można odwiedzić.
Właściwie wszyscy mieszkamy blisko siebie, w tej samej miejscowości. Jedna z sióstr kapkę dalej bo ok 20 km od nas. Ale to i tak blisko.
Kilka telefonów i spotkać się można na grillu.Cieszę się, że nie rozjechaliśmy się po całej Polsce.
Jakoś trzymamy się blisko siebie.
Mamy w rodzinie teraz 4 maluszków. Wszyscy mniej więcej w jednym wieku, różnica kilku miesięcy. No i najmłodsza, troszkę młodsza , o rok. Ale będą mogły się ładnie razem bawić.
Jeszcze jest jeden sześciolatek, chyba będzie trzymał pieczę nad resztą :)
Dwoje z tych maluchów są ciocią i wujkiem dla następnych maluszków. Jedne dzieci od najmłodszych sióstr, i dwoje od dzieci najstarszych sióstr. Pokręciło się trochę :)
Najważniejsze, że życie idzie do przodu i rodzinka pęcznieje. Sama radość.
Chciałabym doczekać , gdy te najmłodsze będą tańcować na własnym weselu, chciałabym zobaczyć następne pokolenie...
Zobaczymy, jak dobrze, to się uda.
Sasanka przekwitła ale i tak ślicznie wygląda
I jeszcze jedne , niebieskie maleństwa zakupione na szybko w sklepie
Czyż wiosna i lato nie radują duszy ponad miarę? Tyle kwiatów, kolorów i zapachów.
A może to tak dla naładowania energii , żeby zimę można było w miarę spokojnie przetrzymać. Zima piękna, gdy puszysta i biała. Ciapy, chłodu i wiatru nie lubię. Ale znoszę bo innego wyjścia nie ma.
W ciepłe pory roku , życie jest takie intensywne. Prace na polach, w ogrodach , budowy domów, remonty.
Chłodne miesiące są po to, by odpocząć od niektórych prac. Mądrze wymyślone.
Dwie kawy przy pisaniu wypiłam, nawet nie wiem kiedy :)
A co do kawy?
Jakiś czas temu zrobiłam słodkości z blogów dwóch koleżanek
Czekoladowe szyszki od
Gośki
Baaardzo dobre, zjadłam na ciepło i żałowałam, że nie zrobiłam z podwójnej porcji. Na gościnny stół mało zostało , dzieci w taką dobroć uderzyły w błyskawicznym tempie :)
I błyskawiczne pączki z
Kuchni do Kuchni
Przesadziłam z cukrem pudrem ale lubię słodko :)
Też przepyszne i dobre dla niespodziewanych gości. Również szybko zniknęły ze stołu.
No i chyba kończę ten przydługi post. Nie będę robić trzeciej kawy bo niezdrowo z rana tak się kawą opijać.
Wnusio jest już u mnie na dole, córka szykuje się do pracy. Słońce świeci,
Zacznijmy wreszcie ten dzień. Tyłek w górę i do roboty.
Miłego, ciepłego i efektywnego dnia wszystkim życzę. Takiego dnia, który daje zadowolenie i spełnienie. A na wieczór w miarę czystego sumienia, że zrobiliśmy, to co trzeba.
Mnie się do końca nie udaje , ale staram się bardzo mocno :)