piątek, maja 27, 2016

Tortilla z szynką wędzoną i serem


Dokładnego przepisu nie znam ale w sumie można dać wszystko co nam smakuje.
Jeśli po południu spodziewamy się gości, jest to świetny pomysł na szybką przekąskę.

Ser feta mieszamy z ziołami i śmietaną, smarujemy tortille, żeby troszkę lepiące się zrobiły.
Potem dodajemy ser żółty, na to szynkę wędzoną, sałatę lodową i skrapiamy delikatnie keczupem.
Zawijamy ciasno w folię aluminiową i schładzamy w lodówce ok 2-3 godziny.

Przed jedzeniem kroimy w roladki i gotowe.

Bardzo dobre i ładne danie.  Dłużej trwa chłodzenie ale można zrobić  to nawet dzień wcześniej.

Czytaj dalej »

czwartek, maja 26, 2016

Uśmiech czy grymas


Wczoraj rozstałam się z maleństwami. Do jednego domu poszły dwa kociaki, inna kobietka wzięła jedno kociątko. Tak ciężko rozstawać mi się z tymi łobuzami. Przecież nie jestem kociarą, wolę psy a jednak koty też chwytają za serce. Jedno dobre, że kotki poszły w dobre ręce, dom, ogródek i dobre serce . Będzie im dobrze.
Ale i tak mi ciężko. Mamuśka Bulma chodzi teraz i płacze, i zaś mi trudno to wytrzymać. Boli kotkę po stracie dzieci, boli i mnie z żalu nad Bulmą.
Jakbym nie miała ważniejszych problemów. Ech.
Ostatnie fotki kociąt mnie pocieszają. To wszystko jednak nie jest najważniejsze .


Mało mnie ostatnio. Wnuczek mnie absorbuje . Taki ruchliwy i wszędobylski. codzienne spacery bo pogoda piękna. Przesiadywanie w ogrodzie, trochę prac z zielskiem i inne sprawy.
Tatuś znowu w szpitalu, i to boli najbardziej. Na izbie przyjęć zawsze trzeba odsiedzieć kilka godzin. Nam było ciężko a co dopiero choremu człowiekowi. No ale badania potrzebują czasu niestety.
Wszyscy się martwią bo choroba jest nieciekawa. Cóż. Trzeba się z tym pogodzić, ale ciężko nam wszystkim. Podczas codziennych zajęć myśli podążają do taty. Zycie jest takie kruche.

Znajduję wolne chwile w ciągu dnia , nie mam chęci jednak , żeby skrobnąć coś na blogu, nie mam też chęci na książkę czy cokolwiek innego. Idę na taras z kawą i siedzę w zupełnej ciszy.
Tylko siedzę , myślę i nic nie robię. Może tego mi akurat potrzeba w tym momencie.
Z czasem smutek przejdzie, będzie i radość. W sumie jest, przecież życie to splot przeróżnych sytuacji.
Dobrych i tych gorszych. Tak musi być. Czasami też musi boleć, taka kolej rzeczy. Tylko mieć siły i przetrzymać. Swoją drogą, ile człowiek ma w sobie siły, nie mówię tylko o sobie , ale też o wszystkich, którym przyszło walczyć ze smutkiem, bólem i tragedią.
Jestem optymistką , to pomaga. Jestem też realistką, widzę rzeczy takimi , jakimi są, pomimo tego, że staram się czasami okryć przezroczystą powłoką nadziei, to wiem, że to tylko po to, żeby mniej bolało. Zdaję sobie sprawę z tego co jest pod spodem.
Trochę smucę dzisiaj.
Kiedyś mama mówiła, żeby wystrzegać się ludzi, którzy zawsze szczerzą zęby. Nie wiem czy ma rację, może tak, może nie. Nie potrafię być zawsze wesoła, nie potrafię być ciągle skwaszona czy smutna.
Jak mam się z czego cieszyć to się uśmiecham, jeśli jednak życie dowali, jestem smutna. Jeśli jestem wściekła to krzyczę, a jak mi odbije z radości , ryczę śmiechem. Tak chyba prościej. Ale też wtedy jestem czytelna dla innych ludzi. Z drugiej strony, jak mam doła i widać to po mnie, nikt mi przynajmniej nie truje o pierdołach bo mam w tej chwili ważniejsze sprawy na głowie.
Jeśli nie będę czytelna dla innych, będę ciągle w skowronkach, ludzie nie mają szansy by dać mi święty spokój, żebym się mogła w ciszy wyszamotać .
Wiecie co, lubię osoby z taką mimiką twarzy, że chociaż odrobinę daje się w niej czytać. Jest wtedy szansa, że nie urażę kogoś w nieodpowiednim momencie.
Czasami nawet daje się wyczuć nastrój , jakby aurę, no i myśli. To pomaga, przynajmniej nie zrobię gafy. Nie przepadam za maską na twarzy, chociaż możliwe, że bywają podwody, by taką maskę naciągnąć. Tylko, że w trakcie rozmowy, nie mam pojęcia, czy moje słowa docierają pod tą maskę czy nie. Tak trudno wtedy mi rozmawiać, że czasami daję sobie spokój.

Gorzej, gdy pod maską siedzi niechęć do mnie, skąd mam wiedzieć, że ten ktoś mnie nie lubi?
Niechby jasno dał sygnał grymasem czy jakimś innym gestem, nie będę wtedy fatygować.
Często odbieram ludzi instynktownie , na czuja, bo bywa, że da się wyczuć. Mam wrażenie, że jestem wtedy , jak zwierzę. Nie zawsze widzę należycie, czuję tylko.
To dziwne w sumie bo nie zawsze zdaję sobie z tego sprawę.
Kogoś instynktownie nie lubię, nie przepadam za nim. I chociaż staram się szukać pozytywnych cech u tego kogoś, niestety mnie odpycha. No i dlaczego? Nie wiem. Coś ktoś do mnie ma coś, czy co ?
Czy to dlatego tak działa?

Wczoraj przyjechała np. pani po te moje dwa kocięta. Spojrzałam na twarz i automatycznie polubiłam. Dobra dusza. No ale zła, nie jechałaby 100 km po dwa kociaki przecież. Rozmawiało mi się , jak ze starą znajomą koleżanką. Sympatyczna, zmęczona jazdą, zgrzana ale w twarzy było coś miłego, dobrego.
Wszystko możliwe, że mój instynkt może zawieść, ale póki co jak na razie niezbyt często się mylił.

Z drugiej strony, cieszę się, że nie potrafię czytać w myślach :)


Więcej nie gdybam, wnusio juz u mnie bo dzieci do kościoła idą. Czas kończyć poranne skrobanie .
Mam niezdrowe bułki do upieczenia, z dużą ilością E..
Raz na jakiś czas mogę, ani nie pomoże , ani nie zaszkodzi pewnie. Ale miałam ochotę :)
Miłego dnia :)


Czytaj dalej »

czwartek, maja 19, 2016

Pachnący bez, kwitnąca glicynia, słodkie szyszki i pączki


Taki sobie bzowy post dzisiaj. Zrywam kwiaty do wazonu, długo jednak nie trzymają. Teraz zmiażdżyłam łodygi, ciekawa jestem , czy dłużej postoją.
Tak pięknie pachnie w ogrodzie. Kiedyś rozsadziłam łodygi w różne miejsca i mam w zasadzie na długości połowy płotu. Brakuje mi białego jeszcze.

Nareszcie ciepło, znaczy cieplej niż było, no i nie pada. chociaż deszcz potrzebny. Trawnik niedawno skoszony a znowu trzeba by było ruszyć z kosiarką.
Zapach skoszonej trawy też lubię.

Z wnuczkiem maszerujemy po ulicach, i jak widzę gdzie bez za płotem, mam ochotę zerwać gałązkę.
Dziwne  uczucie, może coś z dzieciństwa siedzi w środku. W końcu , kiedyś pachtowało się, chodziło na zielone, kwaśne jabłka i na szukanie kwiatów bzu.


Niedawno z mężem się starłam. Wołam, że salami kupiłam bo ciągle to samo. Mąż syknął - to będziesz sama jadła bo ja przecież nie jadam.
- Przecież pamiętam, że nawet do pracy kupowałeś, co ty mi tu gadasz.
- Mówię ci, że nigdy salami nie jadłem - on na to.
Przy kolacji wyszło szydło z worka.
On o ośle mówił , a ja o krowie
Miał na myśli kiełbasę, a ja ser.
Uśmieliśmy się. Jak to wołając do siebie na odległość i nie widząc towaru, można się pokłócić :)


Czujecie , jak bez pachnie? Mogę siedzieć godzinami z nosem w kwiatach :)


Glicynia pięknie osłania balkon, daje cień i ożywia zielenią. Po raz pierwszy jest więcej kwiatów. Niestety na fotce niespecjalnie widać bo kryją się odrobinę w liściach.


Przycinam teraz dwa razy, a nawet lekko i trzeci raz.
Na wiosnę formuję sobie, to co niepotrzebne idzie precz. W połowie czerwca tnę troszkę mocniej. Wszystko co mi zachodzi tam gdzie nie trzeba, no i koniec lipca albo początek sierpnia tnę mocno.
Pozostają tylko te gałęzie, które są grube , i takie, które są mi potrzebne do osłonięcia balkonu.
Robi się wtedy łyso. Do końca lata jednak zdąży się zagęścić jeszcze listkami i drobnymi gałązkami.
W zeszłym roku zrobiłam to po raz pierwszy i na wiosnę zamiast 3-7 kwiatków, mam kilkanaście.
Ziemię mam nieciekawą, ale co jakiś czas podlewam nawozem, jakimkolwiek, taki, jaki mam akurat pod ręką.




Cudownie siedzi się na tak obrośniętym zielenią balkonie.

W ogrodzie zakwitł jakiś ładny kwiatek, nie pamiętam jednak nazwy



Zapomniałam nawet, że kiedyś coś takiego wsadziłam.
Ciekawa jestem czy niezapominajki się rozsieją. Wszystkim ładnie rosną a u mnie ociągają sie . Muszę co roku kupować.




Kurcze, tak mi ciągle czasu brakuje na wszystko. Tyle chcę zrobić , i nie daję rady.

W maju obrodziło w urodziny. Tak sobie biegamy z imprezy na imprezę. Z imienin już zrezygnowaliśmy, za dużo tego dobrego.
W maju też urodziło się nam kolejne maleństwo. Córeczka mojego chrześniaka. Taka pucołowata, śliczna . Jeszcze przebywają w szpitalu ale niebawem wrócą i będzie można odwiedzić.
Właściwie wszyscy mieszkamy blisko siebie, w tej samej miejscowości. Jedna z sióstr kapkę dalej bo ok 20 km od nas. Ale to i tak blisko.
Kilka telefonów i spotkać się można na grillu.Cieszę się, że nie rozjechaliśmy się po całej Polsce.
Jakoś trzymamy się blisko siebie.
Mamy w rodzinie teraz 4 maluszków. Wszyscy mniej więcej w jednym wieku, różnica kilku miesięcy. No i najmłodsza, troszkę młodsza , o rok. Ale będą mogły się ładnie razem bawić.
Jeszcze jest jeden sześciolatek, chyba będzie trzymał pieczę nad resztą :)
Dwoje z tych maluchów są ciocią i wujkiem dla następnych maluszków. Jedne dzieci od najmłodszych sióstr, i dwoje od dzieci  najstarszych sióstr. Pokręciło się trochę :)
Najważniejsze, że życie idzie do przodu i rodzinka pęcznieje. Sama radość.
Chciałabym doczekać , gdy te najmłodsze będą tańcować na własnym weselu, chciałabym zobaczyć następne pokolenie...
Zobaczymy, jak dobrze, to się uda.

Sasanka przekwitła ale i tak ślicznie wygląda


I jeszcze jedne , niebieskie maleństwa zakupione na szybko w sklepie


Czyż wiosna i lato nie radują duszy ponad miarę? Tyle kwiatów, kolorów i zapachów.
A może to tak dla naładowania energii , żeby zimę można było w miarę spokojnie przetrzymać. Zima piękna, gdy puszysta i biała. Ciapy, chłodu i wiatru nie lubię. Ale znoszę bo innego wyjścia nie ma.
W ciepłe pory roku , życie jest takie intensywne. Prace na polach, w ogrodach , budowy domów, remonty.
Chłodne miesiące są po to, by odpocząć od niektórych prac. Mądrze wymyślone.

Dwie kawy przy pisaniu wypiłam, nawet nie wiem kiedy :)
A co do kawy?
Jakiś czas temu zrobiłam słodkości z blogów dwóch koleżanek

Czekoladowe szyszki od Gośki


Baaardzo dobre, zjadłam na ciepło i żałowałam, że nie zrobiłam z podwójnej porcji. Na gościnny stół mało zostało , dzieci w taką dobroć uderzyły w błyskawicznym tempie :)

I błyskawiczne pączki z Kuchni do Kuchni


Przesadziłam z cukrem pudrem ale lubię słodko :)
Też przepyszne i dobre dla niespodziewanych gości. Również szybko zniknęły ze stołu.

No i chyba kończę ten przydługi post. Nie będę robić trzeciej kawy bo niezdrowo z rana tak się kawą opijać.
Wnusio jest już u mnie na dole, córka szykuje się do pracy. Słońce świeci,
Zacznijmy wreszcie ten dzień. Tyłek w górę i do roboty.

Miłego, ciepłego i efektywnego dnia wszystkim życzę. Takiego dnia, który daje zadowolenie i spełnienie. A na wieczór w miarę czystego sumienia, że zrobiliśmy, to co trzeba.
Mnie się do końca nie udaje , ale staram  się  bardzo mocno :)


Czytaj dalej »

piątek, maja 13, 2016

Pomysł na okrycie nieciekawej doniczki




Wiecie czego się boję? Ano, że całe słońce i ciepło, wygrzeją nas w maju, a lipiec i sierpień będzie zimny i deszczowy.
Tfu! wypluj!

O czymś innym jednak chciałam, taki mały pomysł. Ameryki nie odkryłam bo pewnie już niektórzy tak robią, cóż, zabrakło osłonek na doniczki.
Zielsko przeróżne zakupione , jednak doniczek zabrakło.
Szybko myślałam, żeby tymczasowo zasłonić jakoś te czarne , nieciekawe plastiki..
Znalazłam torebki na prezenty i szare koperty.
Docięłam na wysokość doniczki i jako tako to wygląda. Pstrokato ale nie czarno.
Szarą, smutną kopertę, przewiązałam białą wstążeczką.
Zanim nowe doniczki zjawią się na balkonie, te muszą wystarczyć. A może, jak już się do nich przyzwyczaję, polubię i pokocham, może zostaną.






Część kwiatków pójdzie do ogrodu, jednak póki co stoją na stole . Jakoś żal mi je usuwać tak daleko. Stół przeładowany ale jeszcze chwilę nacieszę oczy widokiem, nos zapachem.
Wychodzę na balkon i zęby szczerzę do zielska. Mam nadzieję, że sąsiedzi nie widzą z okien, jak jedna kobieta obchodzi z rana, wywala zęby i gada do kwiatków.
Cóż, jak im będzie dziwnie, to ich problem, nie mój. Na swoim balkonie, podwórku mogę wyglądać dziwnie. Taki mam kaprys i już. Zresztą, kto mi zabroni cieszyć sie życiem.


Muszą być i bratki. Ciepło mają na moim balkonie. Zbyt wiele słońca. Upchnęłam je w najdalszym kącie i jakoś się trzymają. Takie śliczne pyszczki mają, jak ich nie kochać .


W niedzielę ok 7 z rana, z mężem przy kawie.  Słoneczko już pięknie grzało, cudowna cisza, nawet odgłosu od jeżdżących samochodów. Uwielbiam poranki. Tylko ptaki, słońce i zapach bzów. No i koty oczywiście.
Kociaki teraz mieszkają pod tarasem. Mamusia i trzy maleństwa. Mają tam legowisko i swoje miski.
Mimo to, mama przychodzi pod drzwi balkonowe i beczy. Jak już otworzę, woła małe. Tak ma ich nauczone, że wszystkie pchają się domu. Jakby tu było lepsze jedzenie.
Kotka miała chore oczy, chodziłam z nią na zastrzyki, po wyleczeniu będzie sterylizacja. Nie wiem tylko co to  był za antybiotyk, że ciągle głodna. W życiu nie widziałam, żeby kot tyle zjadał.
Zal będzie wydać mi maluchy, są takie słodkie, ale też dokuczliwe. Potrafią wisieć mi bardzo długo na siatce przed muchami, byle dostać się do srodka.
Dzisiaj , gdy przyszłam ze spaceru z wnukiem, zobaczyłam okrwawione drzwi balkonowe.
Lecę zobaczyć co z kotami , a tam cała ferajna obgryza ptaka. Próbowała przez uchylne okno dostać się pewnie do środka, wisiała na siatce i przy okazji okrwawiła mi drzwi zagryzionym ptaszkiem.
Mamuśka złapała i dała dzieciom . może uczy ich polować.
No tak, jeden ptaszek mniej, poranne trele będą słabsze.
Piesio w swoim ogrodzeniu chodzi niecierpliwie i obserwuje kociaki, tyle mięska luzem chodzi , a kotki takie okrąglutkie, apetyczne. Póki nie wydam to nie wypuszczam psa, chyba , że kociarnię na chwilę do domu wezmę, wtedy moze pobiegać.

Wnusio śpi, ma chwilę dla siebie. Zdążyłam przesadzić kwiatki i ogarnąć kuchnię. Reszta wieczorem. Obudzi się, dostanie obiadek i może w ogrodzie pobawimy się chwilę. Sebastian tak lubi samochody, że gdybym postawiła go w wózku na rondzie, byłby spokój do wieczora pewnie.
Chodzenie z nim za rączkę jest bardzo trudne, każdy samochód po drodze musi pomacać, gdyby tak jeszcze dało się zakręcić kołem, byłby prze szczęśliwy :)
Wczoraj tak właśnie , podczas spaceru, próbowałam oderwać go od samochodu syna. Jedzie facet rowerem i woła - pewnie za tatusiem tak lubi samochody!
Mąż kierowca to i lubi ale nie zdążyłam odkrzyknąć do niego bo był już kilometr dalej.
Wiecie co, spacery z wnukiem działają odchudzająco. Wszystkie spodnie luźne. A to dopiero ok 3 tygodnie. Hmm.. No to mogę słodkie jeść nadal.


Czytaj dalej »

sobota, maja 07, 2016

Słoneczna serwetka na tarasowy stoliczek


Stolik trzeba było jakoś uatrakcyjnić. Zaraz też dokupiłam żółtą doniczkę, żółto- brązowe poduszki na krzesełka , i teraz mam bardzo wesoło i słonecznie.




Mała rzecz a cieszy.
Muszę dokupić jeszcze kwiatki, nie wiem tylko jakie. Pelargonie znudziły mi się ale chyba właśnie na nie postawię bo w słoneczne dni , okropnie gorąco. Tylko one mi jakoś wytrzymują. Podobają mi się jeszcze surfinie ale nie wiem dlaczego, zawsze takie długie i rzadkie mi się robią.

Serwetka zrobiona jest pod wpływem chwili, w gazetce była biało-różowa , i też śliczna ale nie bardzo pasowała kolorystycznie.
Teraz dziergam , właściwie paskudztwo. Wszystkie resztki kordonka wrzucam w jedną serwetę i będzie chyba jakaś meksykańska bo daje po oczach . Siostra mówi, że serwetka jest nadpobudliwa :)
No niech tam sobie będzie, trzeba wykorzystać wszystkie końcówki i niech sobie potem, wbija  w oczy dzikimi kolorami. położę ją na ogrodowym stole.
Ale to za jakiś czas bo mi się wzór zamotał, chyba za trudny sobie wybrałam.

Pogoda dopisuje ostatnio, chyba nawet troszeczkę zbrązowiałam, byle nie za mocno bo plamy wyjdą, ale jak tu w ogrodzie coś robić i mieć długie rękawy, w taki upał.
Gdyby tak nogi, ale nie , nogi jak zwykle białe. A karczycho i ramiona ciemne.

Tymczasem rozkoszuję się słońcem i zapachem trawy na tarasie, i oczywiście z uśmiechem zerkam na malutką, żółtą serwetkę. Tak mi jakoś kojarzy się z waniliowymi lodami oblanymi czekoladą :)

Udanego, ciepłego i relaksującego weekendu wszystkim życzę :)


Czytaj dalej »

piątek, maja 06, 2016

Carpaccio z buraków - Błyskawicznie piątki


Bardzo szybka i smaczna przekąska.

Ugotowane buraczki kroimy w plastry. Rozkładamy na talerzu i obsypujemy niewielką ilością rukoli..
Na to pokrojony w kostkę ser feta bałkański. Myślę, że może być inny, bałkański po prostu nie kruszy się tak mocno.
Następnie sypiemy posiekane, włoskie orzechy.. Wszystko skrapiamy gęstym kremem z octu balsamicznego.

Składniki;
- Ugotowane buraczki
- rukola
- ser feta bałkański
- orzechy włoskie
- krem z octu balsamicznego

Nie piszę ilości bo wszystko zależy, ile mamy zamiar zrobić.
Przyznaję, wszystko na oko.






Czytaj dalej »
Copyright © 2014 Szysia , Blogger