Artykuł
Tak z ciekawości przeczytałam bo sama prze ok 2 lata jeździłam do Niemiec opiekować się Babcią i dziadkiem :) Macie może takie doświadczenia?
Przyznam się, że troszeczkę tęsknię za poznanymi tam ludźmi. Do dzisiaj wysyłamy sobie kartki. To znaczy , dziadek, którym sie opiekowałam miał bardzo fajnych sąsiadów. Raz na dwa tygodnie odwiedzalam ich i sączyliśmy winko , rozmawialiśmy . To była taka moja fajna odskocznia. Chyba miałam szczęście, że trafiłam do miłej rodziny. Dziadek z babcia, którzy mieli zostać pod moją opieką też sympatyczni, tyle, że troszeczkę trudni przez chorobę. Demencja starcza.
Rodzina, znaczy dzieci, bardzo fajni, jeden z synów podrzucał mi a to lody a to bombonierkę czy piwko stawiał. do miasta zabierał. Zresztą zawsze jak przyjeżdżałam to witał z bombonierą albo kwiatami. Koleżankę, która mnie zmieniała co dwa i pół miesiąca tak samo.
Nie można mówić, miałyśmy szczęście do dobrych ludzi.
Raz na dwa tygodnie, znajoma Polka zbierała kilka babek i jechałyśmy na miasto , połazić po sklepach czy też kawę wypić, nagadać się po polsku.
Mój dziadek zostawał sam, bo sprawny w miarę ale niektóre z dziewczyn musiały prosic syna czy córkę, żeby posiedzieli przez te 2-3 godziny przy staruszkach.
Nie można mówić, nikt nie miał o to pretensji do nas. Rozumieli, że tak długo jesteśmy oderwane od naszych rodzin i potrzeba nam psychicznie wypocząć. A bywało też, że dziadek na kawę parę euro wcisnął :)
Czytaj dalej »
Tak z ciekawości przeczytałam bo sama prze ok 2 lata jeździłam do Niemiec opiekować się Babcią i dziadkiem :) Macie może takie doświadczenia?
Przyznam się, że troszeczkę tęsknię za poznanymi tam ludźmi. Do dzisiaj wysyłamy sobie kartki. To znaczy , dziadek, którym sie opiekowałam miał bardzo fajnych sąsiadów. Raz na dwa tygodnie odwiedzalam ich i sączyliśmy winko , rozmawialiśmy . To była taka moja fajna odskocznia. Chyba miałam szczęście, że trafiłam do miłej rodziny. Dziadek z babcia, którzy mieli zostać pod moją opieką też sympatyczni, tyle, że troszeczkę trudni przez chorobę. Demencja starcza.
Rodzina, znaczy dzieci, bardzo fajni, jeden z synów podrzucał mi a to lody a to bombonierkę czy piwko stawiał. do miasta zabierał. Zresztą zawsze jak przyjeżdżałam to witał z bombonierą albo kwiatami. Koleżankę, która mnie zmieniała co dwa i pół miesiąca tak samo.
Nie można mówić, miałyśmy szczęście do dobrych ludzi.
Raz na dwa tygodnie, znajoma Polka zbierała kilka babek i jechałyśmy na miasto , połazić po sklepach czy też kawę wypić, nagadać się po polsku.
Mój dziadek zostawał sam, bo sprawny w miarę ale niektóre z dziewczyn musiały prosic syna czy córkę, żeby posiedzieli przez te 2-3 godziny przy staruszkach.
Nie można mówić, nikt nie miał o to pretensji do nas. Rozumieli, że tak długo jesteśmy oderwane od naszych rodzin i potrzeba nam psychicznie wypocząć. A bywało też, że dziadek na kawę parę euro wcisnął :)