Wiecie co mnie zawsze wkurza ? Oglądam sobie film, jakaś kobieta ucieka przed mordercą. W innym facet ucieka przed potworem. Ktoś ucieka przed pędzącym samochodem albo zwierzęciem...
Wszyscy uciekają prosto. Dlaczego nie na boki. Czy tylko dla mnie jest to dziwne?
W mieście są bramy, domy sklepy..
Poza miastem , drzewa, krzaczki , doły i inne kryjówki. Dlaczego wszyscy biegną prosto?
Może jestem dziwna ale strasznie mnie to denerwuje, wcapiam się na bohatera, że nie widzi innych możliwości. I po co mi ten stres, chyba przestanę oglądać takie filmy.
Ale nie o tym chciałam, po prostu siedzi mi to w głowie i nie potrafię się tego pozbyć :)
Kwiatki chciałam pokazać. Szydełkowane dzwoneczki, które siedzą sobie w doniczkach i zawsze w pełnej krasie, kwitnące.
Wzór wyszukałam w gazetce o szydełkowaniu i nie mogłam się oprzeć, żeby nie ustroić kuchennego okna w ten oto sposób.
Rano wstaję i zaraz pojawia się dobry humor.
Pogoda ostatnio piękna, właściwie troszkę mało deszczu u nas ale może niebawem coś spadnie. Przyjemnie posiedzieć w ogrodzie czy na balkonie.
Dzisiaj mam zamiar zebrać czereśnie, inaczej ptaki zjedzą i nic nie będzie. A w tym roku, po raz pierwszy , obrodziły niesamowicie. Szkoda, że wiśni nie będzie. Kwiatów było mnóstwo ale chyba, którejś nocy musiało przymrozić bo padły.
Zima to czas oczekiwania na lato. Na ciepło i słońce, w każdym razie u mnie.
Słyszę w kuchni , jak ptaki śpiewają, balkon otwarty i jest po prostu głośno. Oby jak najwięcej takiego zgiełku, ptasiego śpiewu i brzęczenia pszczół w kwiatach.
Po południu do fryzjera. W sumie nie przepadam za siedzeniem w foteliku i czekaniem na nową fryzurę, nie lubię, jak mi ktokolwiek grzebie we włosach. No i ten dłużący się czas. Gdybym sama potrafiła siebie obciąć, byłoby cudownie. Czasami tak robię, na ślepo, bo z tyłu nie widzę ale ostatnio fryzjerka mnie ochrzaniła, że nie wie , jak wyrównać. tylko, że wtedy to był wypadek. Napełniałam zapalniczkę gazem, i jak taka torba jedna zapaliłam sprawdzając ile wlazło. A że sporo bokiem uciekało, zapalniczka i moje ręce stanęły w płomieniach. Potem okazało się, że i grzywka się spaliła, trzeba było sporo wyciąć bo same frędzle wisiały. I ten smród palonej kaczki. Ech.
Cóż, zacznijmy wreszcie ten dzień. Kawa się kończy, nie ma wymówki.
Placek z czereśniami trzeba upiec . Miłego dnia :)