piątek, maja 25, 2018

Ciepły , wiosenny dzień. Kwiatki z kordonka.


Wiecie co mnie zawsze wkurza ? Oglądam sobie film, jakaś kobieta ucieka przed mordercą. W innym facet ucieka przed potworem. Ktoś ucieka przed pędzącym samochodem albo zwierzęciem...
Wszyscy uciekają prosto. Dlaczego nie na boki. Czy tylko dla mnie jest to dziwne?
W mieście są bramy, domy sklepy..
Poza miastem , drzewa, krzaczki , doły i inne kryjówki. Dlaczego wszyscy biegną prosto?
Może jestem dziwna ale strasznie mnie to denerwuje, wcapiam się na bohatera, że nie widzi innych możliwości.  I po co mi ten stres, chyba przestanę oglądać takie filmy.

Ale nie o tym chciałam, po prostu siedzi mi to w głowie i nie potrafię się tego pozbyć :)


Kwiatki chciałam pokazać. Szydełkowane dzwoneczki, które siedzą sobie w doniczkach i zawsze w pełnej krasie, kwitnące.
Wzór wyszukałam w gazetce o szydełkowaniu i nie mogłam się oprzeć, żeby nie ustroić kuchennego okna w ten oto sposób.
Rano wstaję i zaraz pojawia się dobry humor.

Pogoda ostatnio piękna, właściwie troszkę mało deszczu u nas ale może niebawem coś spadnie.  Przyjemnie posiedzieć w ogrodzie czy na balkonie.
Dzisiaj mam zamiar zebrać czereśnie, inaczej ptaki zjedzą i nic nie będzie. A w tym roku, po raz pierwszy , obrodziły niesamowicie. Szkoda, że wiśni nie będzie. Kwiatów było mnóstwo ale chyba, którejś nocy musiało przymrozić bo padły.

Zima to czas oczekiwania na lato.  Na ciepło i słońce, w każdym razie u mnie.
Słyszę w kuchni , jak ptaki śpiewają, balkon otwarty i jest po prostu głośno. Oby jak najwięcej takiego zgiełku, ptasiego śpiewu i brzęczenia pszczół w kwiatach.


Po południu do fryzjera. W sumie nie przepadam za siedzeniem w foteliku i czekaniem na nową fryzurę, nie lubię, jak mi ktokolwiek grzebie we włosach. No i  ten dłużący się czas. Gdybym sama potrafiła siebie obciąć, byłoby cudownie. Czasami tak robię, na ślepo, bo z tyłu nie widzę ale ostatnio fryzjerka mnie ochrzaniła, że nie wie , jak wyrównać. tylko, że wtedy to był wypadek. Napełniałam zapalniczkę gazem, i jak taka torba jedna zapaliłam  sprawdzając ile wlazło. A że sporo bokiem uciekało, zapalniczka i moje ręce stanęły w płomieniach. Potem okazało się, że i grzywka się spaliła, trzeba było sporo wyciąć bo same frędzle wisiały. I ten smród palonej kaczki. Ech.



Cóż, zacznijmy wreszcie ten dzień. Kawa się kończy, nie ma wymówki.
Placek z czereśniami trzeba upiec . Miłego dnia :)
Czytaj dalej »

środa, maja 09, 2018

Lato się zbliża. Lampiony na taras.


Prace ogrodowe trwają i pewnie całe lato tak będzie. Wiadomo, chwasty nie zasypiają. Balkon częściowo już w kwiatach, kącik do siedzenia w ogrodzie tak samo. Jeszcze trochę brakuje ale powolutku dojdę do tego, co mi się marzy.



Już w zeszłym roku zrobiłam sobie lampiony na taras, ze słoiczków. Wyklejone metodą Decoupage. Na brystolu wydrukowałam też elfy i przykleiłam na zewnątrz. Wyglądają ładnie nawet , gdy nie są zapalone.

Dzisiaj dalszy ciąg koszenia trawnika. Ponoć w nocy ma padać, zatem zdążę. Będzie ładnie.


 Na tarasie leży też poduszka, zrobiona ze sweterka. W sam raz pod plecy, może niezbyt kolorystycznie nie pasuje do reszty ale lubiłam ten sweter. Z sentymentu chciałam z nim jeszcze pobyć odrobinę. Najgorsze, że i nasze kocisko lubi tą poduszkę, zostawia kłaki.

Ogólnie brakuje mi czasu na wszystko, nie wiem dlaczego. Chyba na starość wolniejsza się robię :)

Sporo się ostatnio dzieje. Może dlatego, że lato się zbliża. Ale też rodzina wielka, więcej przebywa się z ludźmi, niż w internecie.

W marcu córka urodziła Zosieńkę. Tak śliczna z niej kruszyna. Mam zatem i wnuczkę :) Sebastian ma już skończone 3 latka i biega po ogrodzie, bawi się, wszędzie go pełno. Przeważnie do południa, siadamy wszyscy przy kawie w ogrodzie, albo też na tarasie. Jeżeli pada , to w domu. Gdy syn ma wolne , dołącza do nas z synową.
Po południu tak samo. Gdy jest ciepło , kręcimy się wokół tarasu i ogrodu. Sielskie życie. Trzeba się ogrzać słońcem póki można. Zima przyjdzie raz dwa i będzie dłużyć się , jak zawsze.

Czasami gwarno mamy w ogrodzie. Siostry z małymi dziećmi, siostrzenice i siostrzeńce też z maluchami. Sebastianek ma  wtedy z kim się bawić , a my dorośli, mamy z kim wypić kawę i porozmawiać. Kocham wiosnę , lato jeszcze bardziej. Przebywając tyle na powietrzu, człowiek ma wrażenie, że jest na wczasach.
Czasami tylko, nie nadążam  z pracami w domu. Ale to i tak nie ucieknie, praca jest zawsze.
Bez wreszcie kwitnie, jest pięknie i pachnie cudnie. Szkoda, że w domu tak krótko trzyma.
Drzewa ukwiecone, o ile nic niespodziewanego w pogodzie nie wystąpi, będzie dużo owoców.
Trzeba mi tylko śliwkę kupić bo po nawałnicy, drzewko padło. To jednak najmniejszy problem, szkody mogły być większe.
Staram się nie opalać za bardzo , większość czasu w cieniu siedzę, ładnie jednak już opalona jestem. Oczywiście oprócz nóg i twarzy. Buzię zasłaniam a nogi, co by nie zrobić , jak worek od wapna. Bielutkie. Zeby głupio nie wyglądać, smaruję samoopalaczem. Niedługo dwa wesela w rodzinie, trzeba jakoś wyglądać.
A teraz czas mi skończyć pisanie. Kawa wypita a kosiarka czeka z utęsknieniem. Może trochę nogi opalę podczas koszenia :)

Czytaj dalej »
Copyright © 2014 Szysia , Blogger