Niby butów nie zdejmujemy, niby to nieładnie, no i ponoć tylko Polacy tak czynią, jednak czasami , idąc w gości w pięknych bucikach, chcemy dać odpocząć stopom, tym bardziej gdy wizyta ma potrwać kilka godzin. A do tego, gdy pogoda deszczowa, błoto na ulicach, nie chcemy gospodarzom w mieszkaniu bałaganić
Kiedyś kupowałam co jakiś czas po kilka par papci dla gości. Teraz umiem zrobić sama i co jakiś czas tworzę nowe. Łatwe w utrzymaniu czystości, wystarczy wrzucić do pralki .
Wytrzymują średnio 2-3 lata.
Zaczynamy od zszycia podeszwy. Lateksowa wkładka do podłogi , na górę wkładka z filcu i zszywamy ściegiem dzierganym.
Dwa okrążenia robię na całości , potem wyznaczam sobie punkt, od którego zacznę robić górę i półsłupkami okrążam do drugiego punktu naprzeciwko.
Potem się cofamy , co jakiś czas zbierając po dwa oczka na środku palców..
Zeby na bokach wyszedł skos, za każdym okrążeniem, też zbieram dwa oczka.
W sumie zbieram oczka troszkę na wyczucie. Zależy od wielkości i grubości stopy.
Musi być też dosyć ciasno, wiadomo, że wełna troszeczkę się rozejdzie.
Jeśli góra wychodzi zbyt płytka, można ją zgłębić, zaczynając okrążenia bliżej pięty
Te czerwone z serduszkiem tak właśnie zrobiłam. Są przez to głębsze.
Na koniec ozdabiamy wedle własnego widzimisię .
Tutaj mam jeszcze obrobione kontrastową wełną. Dzięki temu góra jest wyrównana, ładniejsza i i przyjemniejsza dla oka.
Tak się przyzwyczaiłam do tych wełniaków, że od kilku lat noszę tylko takie. Noga się nie poci, wygodne, mięciutkie i łatwe w utrzymaniu czystości.
............................................................................................................................................................
Długo nie zaglądałam na bloga, nawet chęci brakowało. Nadal jeszcze zbieram się do kupy mimo pogodzenia sie z rzeczywistością , tym co nieuniknione.
Przez chwilę miałam wrażenie, że wszystko jest mało ważne, zniechęcenie jakieś mnie przycisnęło.
Smutek oczywiście nie chce minąć, pewnie zostanie na zawsze w sercu, na każde wspomnienie taty.
No i trzeba przyzwyczaić się do tego, że jeszcze nie raz, nadejdzie ciężki czas.
Ale już jest dobrze. Godzenie się z samym sobą daje efekty :)
Wszystkim dziękuję za słowa wsparcia. Kochani jesteście.
Dzięki ludziom, dzięki dobrym słowom o wiele łatwiej przejść trudne chwile.
Mam nadzieję, że zacznę już regularnie wpadać na blogi. W każdym razie będę się starać :)
Miłej niedzieli kochani :)
Wspaniałe laczuszki i dobrze się nosi. Wiem, bo już byłam u Szysi w "gościach" ;)
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze , musi być Mamy co wspominać...:)
Miałam od Szysi cudowne różowe kapcie. Piękne po prostu i niesamowicie wygodne. O perfekcyjnym wykonaniu już nie wspomnę. W każdym razie lubiłam je bardzo. Mój kot o tym wiedział, bo wyładował na nich swoja złość na mnie, kiedy wyjechałam na kilka dni. Nie udało się ich uratować, a ja do dzisiaj strasznie tego żałuję.
UsuńDorotka, nie mamy wyjścia, zawsze w myślach i rozmowach tato będzie z nami ;)
UsuńGośka, koty to cwaniaki, chyba potrafią "rozgryźć" człowieka lepiej niż niejeden człowiek :)
Uporacie się z bólem. On nie mija, tylko uczymy się z nim żyć. A żyć trzeba dalej, dla żyjących i dla tych, którzy zza chmurki na nas patrzą :*
OdpowiedzUsuńDużo pomaga świadomość, że teraz jest w lepszym miejscu. A być może i czuwa nad nami :)
UsuńAle piękne! Chciałabym być gościem w domu w którym goście dostają takie papucie :)
OdpowiedzUsuńcałkiem fajne:D
OdpowiedzUsuńoj przydałyby mi sie takie kapciuszki
OdpowiedzUsuńKochana wyglądają cudnie :-)
OdpowiedzUsuń