Koniec kłopotów z instagramem. W zasadzie chciałam już sobie dać spokój , zrezygnować, ale w końcu się udało.
Moje konto zniknęło, ktoś je skasował czy ukradł, czy cokolwiek to było, i założyłam od nowa. Cieszyłam się, że już mam, że wszystko gra a tu nagle nie mogłam zdobyć kodu, który przychodzi na telefon. Wysyłałam SMS-y przez kilka dni, kod dostępu na mój instagram nie nadchodził. w końcu cisnęłam telefon i stwierdziłam, że mam to gdzieś. Nie to nie.
Kilka dni temu spróbowałam jeszcze raz i udało się, kod nadszedł i mogłam zakończyć rejestrację.
Ile to trwało, żeby dostać się na własny instagram? Ano ok. miesiąc .
Teraz trzeba tylko od nowa zacząć wrzucać zdjęcia.
Zastanawiam się, dlaczego ktoś to robi, co mu z tego przyjdzie? Komu wadziło to, że mam kilka fotek na instagramie.
To nasza kicucha, po sterylizacji zrobiła się dosyć gruba, i nareszcie pije wodę. Przedtem nie tknęła, zawsze tylko mleko ale wzięłam ją na przetrzymanie. Kilka ładnych dni nie piła absolutnie nic, w końcu jednak dała za wygraną.
Jeszcze troszkę i będzie można dokarmiać ptaszki, póki jednak nie ma śniegu, nie robię tego.
W sklepach już tyle świątecznych cudeniek, że oczu nie można oderwać. Niedługo trzeba będzie wziąć się za kruche ciasteczka. Nie chcę piec za szybko bo zjemy zanim święta nadejdą.
Powoli zabieram się za gruntowniejsze porządki, jak na złość wystąpił problem z kręgosłupem i część okien musi poczekać aż wrócę do formy.
Mąż po zabiegu i cały miesiąc mam go w domu. Zabrał się za kafelkowanie piwnicy, będzie tam jeszcze letnia kuchnia. Do zapraw, gotowania słoików i może do składania gotowych na półki. . Myślę, że latem będę mogła malować nawet obrazy , taki mój mały kącik do wszystkiego. W ciszy i spokoju . Myślę, że wstawię tam jeszcze pralkę. Mieliśmy białą boazerię, nie wiadomo było co nią zrobić. Powstały z niej ścianki, jeszcze tylko wymalować i będzie ok.
Relaks z kicią. Wyłożyłam kocyk, żeby sierść nie zostawała na fotelu. Jedyne miejsce, gdzie pozwalam jej leżeć. No nie, jeszcze na krześle z poduszką.
Długo trwało zanim nauczyła się, że reszta mebli jest dla niej niedostępna. Wyganiałam cierpliwie z każdego miejsca, w końcu zajarzyła, że wolno tylko na oparciu fotela.
Wiecie , jak miło jest, gdy sama jestem i dziergam, czytam, czy kawę piję, a ruda cichutko mruczy z tyłu za mną. Czasami przymykam oczy i opieram głowę o ciepłe futerko. Niby to tylko kotek, ale dom jest cieplejszy i bardziej przyjazny, gdy obok ludzi, żyją w nim zwierzęta. Tacy mali przyjaciele z wielkim serduchem.
Coraz zimniej , dzisiaj na zakupy ubrałam po raz pierwszy rękawiczki. Jeszcze chwila i i na drzewach zobaczymy śnieg. Nie lubię rękawiczek, gdy biegnę do sklepu. Za dużo ubierania i zdejmowania. A jak jeszcze sporo siatek, torebek, i może jeszcze parasolka, można się nieźle zmachać ciągłym przekładaniem z ręki do ręki .
Miłego wieczoru wszystkim życzę.
Wieczorami czasami obmyślam, jak i co zrobić do świąt, tak, by wszystko grało. Pewnie też tak macie. :)
Ja już planuję święta, nie lubię na "hurra". Wolę pomalutku, z kartką i odhaczać to, co zrobione :) to chyba z lenistwa, żeby potem nie załamywać rak, że mało czasu, a mnie się nie chce ;))
OdpowiedzUsuńNasze koty ostatnio dostały iście wilczego apetytu. Nic tylko jeść i jeść! Klakier z reklamówką pod brzuchem, a Chrupka ma brzuszek jak kuleczka :))) ja też bez nich nie wyobrażam sobie domu już. Nieraz się śmieję, ze takie dwie kupy sierści, a człowiek kompletnie oszalał :)))
U mnie nic na kartce ale powoli myślę , co na stole będzie .
UsuńZ kotami to coś dziwnego, nigdy za nimi nie przepadałam. Nie mam pojęcia, jak to się stało, że rudzielec skruszył serce :))