środa, czerwca 26, 2013

Z pamiętnika. - wyjazd za chlebem...

8 grudnia 2012 ostatni wyjazd
Hans niedawno natchnął mnie myślą, żeby spisać to co tutaj przeżyłam doświadczyłam.
Dwa dni temu byłam u nich z krótką wizytą. Winko i wesoła rozmowa. Tylko godzinę, dziadek w sumie spał i tak jakby był to czas dla mnie ale nie podobało mu się, że chodzę do sąsiadów. Był normalnie zazdrosny o to, że lubię jeszcze kogoś. A ja tylko potrzebowałam od czasu do czasu zobaczyć uśmiechniętych ludzi, ludzi pozytywnie nastawionych do życia. Porozmawiać.
Potem wieczorem było mi raźniej, nie czułam się taka samotna, wyciszona. Rozpierała mnie energia.
W ciągu tych 2,5 miesięcy, które tutaj byłam, odwiedzałam ich zaledwie ze 3-4 razy. Tak żeby dziadka nie drażnić. Szkoda.
Cieszę się jednak, że byli, że w razie czego, mogłam do nich skoczyć po pomoc, poradzić się czy cokolwiek innego.

……
Dzisiaj rano pomogłam dziadkowi umieścić się w łóżku, już po śniadaniu. Zawsze wtedy spał prawie do obiadu.
Poszłam do swojego pokoju po ręcznik, szczoteczkę do zębów. Gdy słodko zasypiał ja ruszałam w kierunku łazienki, żeby się umyć, potem trochę wymalować. Teraz nawet całkiem spory makijaż bo po nieprzespanych nocach wyglądałam jak zombi.
Słyszę, że dziadek gwiżdże. Często jak czegoś chciał to świstał bo gwizdanie nie bardzo mu wychodziło.
Lecę do niego, co tam znowu. Dziadek mówi, że to tylko próba, ze ćwiczy gwizdanie . Roześmiałam się bo komicznie to wyglądało.
No dobra, w końcu do łazienki podążam.
Podczas mycia głowy, dziadek znowu woła.
Lecę z cieknącymi włosami i tłumaczę , że za chwilę bo muszę do końca spłukać szampon.
Ok. dało radę.
Okazało się, że w stopy zimno, chciał jeszcze jedne skarpetki.
Teraz śpi sobie a ja siedzę w kuchni i pilnuję pyrkoczącego obiadku.
Łazienki już mam sprzątnięte, zostało mi tylko po południu zmyć podłogi i odkurzyć.
Wysypałam też sól na chodnik pod oknem.
Lubię poranki. Dzisiaj akurat sobota. Ale każdego dnia, gdy dziadek po śniadaniu idzie na drzemkę.
Po umyciu się i sprzątnięciu łazienek, robię sobie drugą kawę i nastawiam obiadek. Taki fajny , spokojny czas. Kuchnia jest bardzo przytulna. Swojska, taka klimatyczna. Miło w niej siedzieć. Szkoda tylko, że żywopłot taki wysoki, zasłania sporo tego co dzieje się na ulicy. Siedzę, sączę kawę i doglądam obiadku.
Przy okazji obserwuję ludzi przez okno. Brakuje mi ludzi wkoło siebie. Cisza taka w domu, tylko chrapanie dziadka. Bez rozmów, bez polskiej telewizji, czasami puszczam sobie muzyczkę w laptopie, lepiej się sprząta wtedy a i czas przyjemniejszy.
Gdy mi zbyt cicho , śpiewam razem z laptopem. Gdy mam większego doła to wydzieram się wręcz, żeby zagłuszyć smutek.
Dziadek nie dosłyszy, tak więc moje pienia przechodzą spokojnie bez uszczerbku dla jego uszu.
…………………
Jakoś tak od 2 dni dosyć wyspana jestem. Co prawda tylko po 5-6 godzin ale lepsze to niż 2-3.
Od jakiś trzech tygodni, dziadek rumcuje i woła po nocach. Woła o pomoc , woła żeby coś tam powiedzieć, albo też, że dlaczego jeszcze nie ma obiadu.
Nie zawsze ale  co jakiś czas, w środku nocy pokazuje mu się babcia. Nie zawsze jest sama, często towarzyszą jej dwie osoby. Albo, ze po schodach chodzi jakiś człowiek z wysoką , szpiczastą czapką. Biegnę na dół , rozczochrana z błędnym wzrokiem, wyrwana z głębokiego snu. Krzyk dziadka jest bardzo donośny.
Patrzę na niego a on mówi, ze jak przechodziłam przez drzwi to te osoby rozstąpiły się i uciekły na boki. Tak to opisuję jak zrozumiałam, nie wszystko potrafię wyczaić co mówi. Czasami do nich woła – Hej! Wyciąga rękę. Skóra mi cierpnie jak to słyszę.
Przeżegnałam się szybko a dziadek na to
-tak tak – i też się przeżegnał.
Później zaczęło mnie dobijać to wołanie o jedzenie.  Obudził się o północy i krzyczy, że obiadu mu nie dałam. Albo też o piątej, czy szóstej rano, kolacja jest mu potrzebna.
Najgorsze jest to, ze tak wyrwana nagle ze snu, nie potrafię zasnąć szybko na powrót. Minie godzina gdy zaczynam wpadać w sen a tu już nowe wołanie o pomoc albo , ze stopa boli, albo potrzebuje nagle sprawdzić czy wszystkie dokumenty i pieniądze są na miejscu, czy nic nie zginęło.
Oczy mnie szczypią, chodzę jak pijana w ciągu dnia. Zdarza mi się zdrzemnąć na ladzie w kuchni, nie mówiąc już o tym, że trzeba troszkę sprzątnąć i ogarnąć mieszkanie.
Pod koniec drugiego tygodnia byłam nie do życia. Miałam siły tylko na to żeby ugotować i postawić jedzenie dziadkowi.
Zadzwoniłam do syna, żeby tabletki nasenne załatwił dla dziadka. Niestety okazało się, że syn chory.
Postanowiłam, że pójdę sama do lekarza następnego dnia i choćbym miała dukać jak analfabeta, tabletki zdobędę.
Następnego dnia , do południa wpadła sąsiadka z tabletkami. Syn zadzwonił i poprosił o pomoc.
Jak dobrze. wyściskałam ją i wycmokałam. Bardzo fajna kobietka, życzliwa taka, zresztą mąż również. Cieszyłam się , może uda mi się teraz wyspać.
Sąsiadka mówiła, że przez tydzień obserwować a potem w razie potrzeby ona pójdzie do lekarza po silniejsze tabletki.
Pierwsza noc super. Dziadek , a tym samym ja, przespaliśmy 6 godzin.
Jednak następne noce nie były już tak dobre. Bywało, że dziadek spał tylko 3 godziny.
Jeszcze do tego pytał się mnie czy jestem chora bo tyle w szlafroku chodzę.
- Chodzę w szlafroku bo jest noc przecież! Powinnam spać!
Machnął ręką, coś tam zamamrotał i zaczął użalać się nad swoją stopą, że boli. No to posmarowałam maścią przeciwbólową , która nic na to nie pomagała przecież, dziadkowi jednak wystarczał sam fakt, ze noga wysmarowana. Zaraz twierdził, że jest mu lepiej. Do czasu aż noga znowu spadła z podwyższenia i odleżyna na pięcie zaczęła boleć z powrotem .
Nad ranem przyszedł mi pomysł do głowy.Wzięłam dwie duże kartki i na jednej napisałam Noc a na drugiej Dzień.
Jak szedł spać wisiała kartka Noc, jak rano szłam robić śniadanie, przekręcałam drugą kartkę – Dzień.
Leżąc w łóżku, patrzy prosto na kartki. Przez jakiś czas było lepiej. Nie wołał w nocy o obiad, nie czekał ubrany na kolację o 5 rano. Było lepiej.
Mimo wszystko jeszcze coś tam się mieszało, były nocki gdy domagał się jedzenia. Czasami rano był zdziwiony, że je śniadanie, bo on myślał, że kolacja powinna być.
Byłam dosyć cierpliwa ale w swoim pokoju tłukłam pięścią w poduszkę i chciało mi się wrzeszczeć.
Czasami warczałam , przeklinałam gdy po raz enty musiałam wstawać z ciepłego wyrka i biec na dół, co też nowego dziadek wymyślił.

Minął tydzień. Poprawy w nocy nie było, tabletki widać za słabe.
Postanowiłam nie fatygować sąsiadki i sama poszłam po południu do lekarza. W recepcji , kalecząc język poprosiłam o 5 minutową rozmowę z lekarzem. Kobieta powiedziała, że już wszystkie terminy na dzisiaj zajęte. Nie ma mnie gdzie wcisnąć. Tłumaczę, że chodzi mi tylko o przepisanie silniejszych tabletek, że może się uda.
Kazała czekać, jak doktor znajdzie czas to mnie zawoła.
Usiadłam na krześle i zastanawiałam się jak długo przyjdzie mi czekać. Poczekalnia pełna ludzi a ja na dokładkę.
Lekarz jednak bardzo dobry człowiek. Życzliwa dusza, po wyjściu 2 osób, cicho wywołał nazwisko dziadka i mogłam wejść na rozmowę. Wiedział o co chodzi.
Dostałam receptę na silniejsze tabletki. Pytał się czy dziadek sam je bierze ale powiedziałam, że sama mu daję. Tabletek nasennych by nie wziął , tak więc pierwsze były na bolące stopy a te nowe będą na osłabione nogi.
Z takimi informacjami, dziadek spokojnie, po kolacji przyjmował tabletki nasenne.
Najgorsze było, że stopy pobolewały nadal a nogi osłabione jak były tak są. Musiałam tabletki chować i wydzielać bo nawet w dzień gdy noga rozbolała dziadek domagał się tych dobrych tabletek. Nie daj Boże wziąłby sam i czasami zasnął na amen.
Musiałam tłumaczyć, że lekarz kazał brać tylko na noc. W dzień nie wolno.
Ok. Dał spokój.
W każdym razie, noce były spokojniejsze. Nie domagał się jedzenia, duchów jak na razie też nie widać i wstawałam tylko wtedy gdy wołał o pomoc, żeby zajść do łazienki zrobić siusiu. Jakieś 2-3 razy. Dało się wytrzymać. Przesypiałam ok 6 godzin. Ale to dopiero druga noc, ciekawe jak dalej będzie to wszystko wyglądać.
…………….

Akurat teraz mam przerwę. Dwie godzinki po obiedzie odpoczynku. Czasami śpię w tym czasie ale nie zawsze.
Na dworze śnieg, słońce świeci, zastanawiam się czy nie ruszyć po południu zrobić kilka zdjęć do parku ale chyba innym razem, dzisiaj chce podłogi odkurzyć i zmyć. Potem szybko ciemno, nie ma sensu.
Jeszcze kilka dni i ustroję choineczkę. Może wtedy poczuję , że zbliżają się święta. Jak na razie nie czuję podniecenia świątecznego. Nie ma tych emocji i przeżywania, które każdego roku towarzyszą mi u nas, w Polsce. Najlepiej byłoby przespać ten czas.
Mąż dzwonił niedawno, też żalił się, że w święta będzie sam. Ze nawet choinki nie warto kupować,
-jak ciebie nie ma to święta do niczego.
Uff! Ciężko mi to słyszeć.
-Jest moja rodzina, jest twoja, są dzieci. Masz pełno ludzi w pobliżu, z którymi można spędzić czas.
Nic to nie dało, jest rozżalony.
Co ja mam mówić? Czy usłyszę polską mowę w święta? Jak tutaj będzie wyglądać wigilia, która w zasadzie jest u nas najbardziej celebrowana.? Czy będę miała z kim podzielić się opłatkiem?
Pytań bez liku a odpowiedzi jak na razie ma.
Już nigdy świąt bez rodziny!
Już więcej nie pojadę.
Jakoś tak życie mi przez palce przecieka. Czuję, ze coś mi umknęło. Coś przeoczyłam.
Nie chcę luksusów, nie chcę nie wiadomo czego, chce tylko godnie żyć. Nie zastanawiać się czy starczy na chleb, czy będzie za co opał  na zimę kupić, albo też w razie nagłej choroby , żeby starczyło na lekarstwa.
To nie jest normalne, ze trzeba rozdzielić się z rodziną by podreperować budżet.
Będzie dobrze, musi być. Jak to się mówi – Przyjdzie czas, będzie rada.


4 komentarze:

  1. uwielbiam czytać Twoje wspomnienia
    pamiętam, jak wyjechałaś i nie odzywałaś się do nas :) tęskniłyśmy za Tobą prawie tak mocno jak Twoi bliscy :) dobrze, że już nie wyjeżdżasz :*****

    OdpowiedzUsuń
  2. jak pięknie to opisałaś!

    OdpowiedzUsuń
  3. Praca opiekunki starszych osób jest ciężka, a i nie jakoś super płatna. Tak się zdarzyło, że Niemcami na starość nie ma kto się zajmować, a Polacy za granicą podejmą każdą pracę, nie dla luksusów, ale właśnie na przeżycie.

    OdpowiedzUsuń

Za odwiedziny serdecznie dziękuję :) Każda wizyta i komentarz, sprawia mi wielką przyjemność. :) W miarę możliwości staram się odwiedzać wszystkich czytelników , tych , których znam i tych, którzy odwiedzają mnie po raz pierwszy. :)
Dziękuję i zapraszam ponownie :)

Copyright © 2014 Szysia , Blogger