Po raz kolejny wzięłam udział w wyzwaniu. Tym razem trzeba było upiec różyczki z jabłek.
Bardzo efektownie wyglądają na stole, aż szkoda zjeść takie cudeńka.
Zaczynamy od pokrojenia jabłek. Najlepiej , żeby były ładnie czerwone. Nie udało mi się trafić na czerwone w całości, tak więc niektóre różyczki są zielone .
Powinny starczyć dwa jabłko na jedną porcję kupnego ciasta francuskiego, chyba za gęsto układałam bo użyłam prawie trzy .
Kroimy jabłka w cieniutkie plastry. W tym czasie zagotowujemy wodę( tyle, żeby pokryło plastry jabłek) z cytryną i cukrem. Do wody dodałam jeszcze wanilię. Gdy woda się zagotuje, wkładamy pocięte jabłuszka i pod przykryciem trzymamy ok 2-3 minut.
Następnie cedzimy.
Ciasto francuskie kroimy na paski. Mniej więcej na 2- 2,5 cm. Potem trochę rozwałkowałam, żeby zbyt mocno nie wyrosło i nie przytłumiło różyczki z jabłek.
Taki pasek posmarowałam dżemem , obsypałam cukrem i cynamonem. Tak zrobiłam ze trzy róże.
Następne paski posypałam tylko cukrem i cynamonem. Dżem powodował, że plastry jabłek za bardzo mi się ślizgały i uciekały z ciasta. A może po prostu nie potrafiłam tego usadzić w miejscu :)
Układamy plasterki mniej więcej do połowy.
Drugą połową ciasta nakrywamy częściowo jabłka.
I delikatnie zawijamy.
Gotowe różyczki wkładamy do foremek.
Na blachę i do piekarnika na ok 30 minut . Temperatura 175-180 stopni.
Tak wyglądają upieczone.
Pozostaje posypać cukrem pudrem i gotowe.
Nie muszę mówić, że różyczki zniknęły błyskawicznie:)
Na drugi raz trzeba będzie zrobić z podwójnej porcji bo z jednego , gotowego ciasta, wyszło mi tylko 10 różyczek.
Nie jest to trudne ani skomplikowane. Najdłużej bawiło układanie plastrów jabłek na pasku ciasta i zwijanie. Jak dojdę do wprawy , to i to szybko pójdzie :)
No cóż, smacznego życzę :))
Uczestniczę w wydarzeniu - Można kliknąć zorganizowanym na Światowy Dzień Pieczenia
Zwrócono mi uwagę, że nie napisałam dokładnie wszystkiego, szybciutko dopisują brakujące informacje..
Piekarnik nastawiam na termoobieg. Włączony jest dół i góra piekarnika. Temperatura pieczenia ok. 180 stopni.
nooo...to są róże :) przepięknie Ci wyszły :)
OdpowiedzUsuńa dziękuję :) Już lecę do pozostałych różyczek na Waszych blogach :)
UsuńWspaniale wyglądają :-) cudownie Ci wyszły :-)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Sama byłam ciekawa co z tego będzie :)
Usuńjak to przepięknie wygląda aż szkoda zjeść :D
OdpowiedzUsuńDo następnego dnia, jedna się uratowała :)
UsuńPięknie Ci wyszły i to za pierwszym razem! Co to będzie za każdym następnym? :)
OdpowiedzUsuńPewnie większa porcja po prostu :)))
UsuńPrzepiękne! Bardzo efektywne i można się zapomnieć, ale ciasto francuskie to ja jestem antytalent....
OdpowiedzUsuńSmacznie oj smacznie ;)
Sama też nie robię ciasta francuskiego, wygodniej kupić mi w sklepie gotowe :)
UsuńPiękne !!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńwspaniałe różyczki :*
OdpowiedzUsuńDzięki Marta, Twoje też śliczne :)
Usuńnie no, coś rewelacyjnego! boskie!
OdpowiedzUsuńwow super to wyglada:)
OdpowiedzUsuńTo jest arcydzielo! Zazdroszcze talentu i gratuluje, efekt nieziemski :)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie, w internecie jest film, jak zrobić takie różyczki, podglądałam :)
UsuńŁał wyglądają pięknie! I do tego nie są wcale takie trudne. Idealne na dzień mamy.
OdpowiedzUsuńPrzepiękne, szkoda byloby mi ich jeść:)
OdpowiedzUsuńPodziwiam talent :)
OdpowiedzUsuńWspaniale wyglądają, aż szkoda jeść :)
OdpowiedzUsuńRóże są piękne, przepis prosty, tylko poza temperaturą, nie napisałaś jak je piec.
OdpowiedzUsuńNależałoby podać, czy do pieczenia włączamy górę i dół piekarnika i czy pieczemy z termoobiegiem. Przy tradycyjnym pieczeniu - sam dół - po 30 min. róże wciąż są niedopieczone, a jabłka zaczynają się przypalać ;(((
Dobrze byłoby więc mieć od razu gotowy przepis na wszystko i nie eksperymentować, ryzykując nieudanym wypiekiem :(
Pozdrawiam smacznie ;)
Faktycznie, muszę uzupełnić tekst. Dzięki i również pozdrawiam:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńa czy mozna upiec w prodiżu?
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia. W prodiżu nie piekę i po prostu nie wiem
Usuńmężczyznom nie daje się kwiatów...ale takich do jedzenia pewnie żaden nie odmówi :3
OdpowiedzUsuńTeż tak mi się wydaje :))
Usuń