Nie ma czasu ostatnio na pisanie. Gorączka przedświąteczna w domu jak się patrzy. :)
Mam nadzieję, że nadgonię wszystko po świętach.
Właśnie choineczka przyjechała. Nie jest zbyt wielka ale mała też nie. W sam raz.
A ja właśnie do kawy usiadłam i przed kompem ściemniam :)
Rybki czekają w lodówce. Spis sałatek zrobiony, bigos zawekowany. Dało 12 litrowych słoików a i podjadane było jeszcze przez 3 dni :)
Pierniczkii są ale kruchych ciastek chyba nie upiekę. A wielka szkoda, to taka nasza tradycja już od dzieciństwa. Kruche ciasteczka z cukrem.
Pamiętam jak z siostrą byłyśmy małe. Pamiętam poddasze w starej kamienicy. Dwa pokoje i kuchnia, niski sufit i skrzypiąca podłoga.
Mamuś nasza kręciła się po kuchni i wciągała nas w przeróżne prace. Ona wykrawała ciastka a my smarowałyśmy mlekiem i maczałyśmy w cukrze. To było takie nasze zadanie.
Pachniało bosko, pieczeniem i pomarańczami. sernikiem i pastą do podłóg.
Potem jeszcze dostawałyśmy ściereczki w rękę i każda miała za zadanie czyścić w mieszkaniu, jedna drzwi, druga poręcze foteli....
W Wigilię z rana zawsze były szorowane schody na klatce. Surowe drewno, wydeptane, zniszczone..
Szruber w rękę i szorowałyśmy aż deski były białe. Mama w tym czasie kończyła prace kuchenne. Sprzątała jeszcze to co w mieszkaniu było do zrobienia. tatuś biegał po ostatnie zakupy...
Potem było jedzenie ale nie typowy obiad. Sałatka, pieczone ziemniaki i chlebek.
Potem już kąpiel i odświętne ubrania.
Po południu rodzice wysyłali nas do Kościoła, do żłobka.
W tym czasie układali prezenty pod choinką i szykowali stół. Mieszkanie lśniło czystością i pachniało różnymi przysmakami..
Zawsze z siostrą zastanawiałyśmy się, dlaczego nie możemy trafić na gwiazdora jak przynosi prezenty:)
Rodzice mówili -
- Akurat w złobku byłyście jak przyszedł z workiem.
Zastanawiam się, że do głowy nam nie przyszło - jaka to ściema :)
No ale dzieciństwo ma to do siebie, że bierzemy wszystko tak jak nam powiedzą :)
Potem kolacja wigilijna. Najpierw oplatek, życzenia, ściskanie się i przytulanie. A później jedzenie wszystkich dobroci. W miedzyczasie rodzice opowiadali nam o tradycji, o potrawach i wolnym miejscu przy stole dla niespodziewanego gościa..
W rogu stała zapalona choinka, zawsze naturalna i dekorowana przez nas. czasami dziwaczna, zależy co z siostrą stworzyłyśmy. Mama nigdy nie narzekała, że badziewie papierowe wieszamy, nieudaczne zawieszki czy inne pierdołki. Wszystko było dla niej piękne.
I tak czarowała nas magia tych pięknych świąt.
Od zawsze słyszałyśmy-
- musicie być dobre i życzliwe. - pomocne, musicie mieć dobre i czyste serduszka. I nawet jesli ktoś będzie dla was niemiły, nie można odpłacać tym samym.
Wiele różnych rzeczy uczyli nas rodzice. Zawsze jednak wszystko miało związek z dobrocią i pomocą.
Z miłością bliźniego.
I dzisiaj tak sobie myślę... zeby nie te wszystkie nauki, jaka bym była teraz. ?
Wszystko czego nas nauczyli dzisiaj procentuje. I choćby nie zawsze układało się tak jak powinno, zawsze znajduje się wyjście.
A ze cierpienie czasami nas dopada... cóż, to wpisane jest w nasze ludzkie życie. Bez cierpienia nie ma radości. Cierpienie uczy nas czerpać radość z dni, które następują potem. Doceniać szczęście w drobiazgach.
I cieszy mnie jedno, że wszystkie upomnienia, nakazy i pochwały , którymi rodzice nas raczyli, ukształtowały człowieka takiego jakim jestem dzisiaj :)
Mamo i tato, dziękujemy Wam za wszystko.
OJ ja chociaż byłam mała gdy mieszkaliśmy na tym poddaszu to coś tam pamiętam ale najbardziej mi utkwiła w pamięci blaszana miednica taka wanna w której się kąp[aliśmy . Dreszko masz rację dzięki naszym rodzicom jesteśmy tacy a nie inni i winniśmy Im za to dziękować .Kochani rodzice dziękujemy Wam:)
OdpowiedzUsuńTo była wanna, stawiana na taboretach i tam wszystkie dzieciaki się kąpały :) Też pamiętam
Usuńchyba właśnie mam smak na kakao.. :D
OdpowiedzUsuńOj tak, to jest prawdziwe, a wspomnienia są najpiękniejszą rzeczą, której nie da się kupić za żadne skarby świata ;)
OdpowiedzUsuńJak ciężko byłoby żyć, gdyby wspomnien brakowało :)
Usuńpięknie opisałaś kochana :*
OdpowiedzUsuń