Wyjątkowo w tym roku brzoskwinie obrodziły. Mam jedno małe drzewko, nie spodziewałam się zbyt wiele, a jednak zrobiło mi niespodziankę. Pełnie szczęścia :)
Gałęzie leżały aż na ziemi. Romek ze strachu , że mogą się złamać zamotał niebieską taśmą klejącą i zaczepił koniec na płocie u sąsiada. Wytrzymało ale zaglądaliśmy codziennie bo a nuż...
Jako, że nie dało się zjeść wszystkiego, powsadzałam w słoiczki i na zimę będzie jak znalazł :)
Brzoskwinia jest dosyć wrażliwym drzewkiem, w każdym razie moja na pewno. Na wiosnę pryskam preparatem na kędzierzawość liści i nic więcej nie potrafię . Nie mam pojęcia jak pielęgnować. Na czuja idę ze wszystkimi roślinami , z brzoskwinią także.
Podobno lubi być mocno cięta. Z tym odrobinę kłopot wszakże bo jak mąż widzi , że lecę z sekatorem , drepcze za mną i pilnuję... a nuż zlikwiduję gałązkę gdzie najwięcej kwiatków.
Czytałam kiedyś, że wycina sie wszystkie gałązki cieńsze niż ołówek. Wiadomo, że uschnięte, jednak tych ołówkowych też mam sporo.
Na drugi rok muszę się zabrać za to bo w tym nie miałam czasu. Znaczy miałam ale w ferworze zajęć, umknęło :)
Opryskuję drzewko gdy zaczyna mieć pąki. Zawsze jeden raz, czytalam jednak, że powinno sie ze dwa razy powtórzyć oprysk. W tym roku nie powtarzałam i na listkach widać chorobowo zmienione miejsca.
Cóż, owoce super piękne, w pięknym kolorze, słodkie i pachnące. Gęba sama się się śmieje :))
Pierwszą miskę brzoskwiń zerwałam deczko wcześniej, nie były jeszcze tak pięknie wy-kolorowane. Trzeba było odciążyć gałązki bo aż trzeszczały. Przez to i kompot z tych pierwszych potrzebował więcej cukru.
Ale to nic. Najważniejsze, że zapas słoi stoi w piwnicy i czeka na ucztę :)
Sporo też czerwonych winogron będę miała, zaś naleweczka będzie jak się patrzy :)
........................................................................................................................................................
Wczoraj poszłam umówić się na paznokcie. Zawsze myślałam, że gdy są miękkie to i kłopot a okazuje się, że zbyt twarde pękają, odpryskują kiedy im przyjdzie ochota.
Ech.. no nic, mam nadzieję, że coś z nimi zrobią i będę za ludźmi wyglądać :)
Do tego regulacja brwi bo dawno nie byłam. Rany, jak z wiekiem człowiek zarasta, masakra jakaś. Duzo nie brakuje żeby krzaczory nad oczami strzelały w górę.
Dreszko, bo kobieta czasami przypomina ciężko pracującego rolnika: wyrywa, podlewa, nawozi, pieli chwasty i przycina :D
OdpowiedzUsuńale bym wszamała taką brzoskwinkę prosto z drzewa :)
Nie pomyślałam, mogłam Ci trochę wysłać do przekąszenia :)
Usuńzanim by doszły, to byłby dżem brzoskwiniowy ;)))
UsuńPysznie wyglądają! Ja nie mam drzewa przed domem, choć od zawsze marzyłam. Zawsze chciałam mieć hamak pomiędzy drzewkami :)
OdpowiedzUsuńo hamaku też marzę :)
UsuńNo brzoskwinki jak się patrzy mniamniuśne kompociki super sprawa a co do zarastania i brwi i innych części ciała to masz rację zamiast się wycierać z biegiem lat te włoski to tylko sztywnieją i jest ich więcej tylko szkoda że nie na głowie...
OdpowiedzUsuńale piękne, różowe... :D
OdpowiedzUsuńmam na podworku swoja brzoskwinke,,, wlasciwie taty, ale owoce smakuja nieziemsko, nie ma porownania z tymi ze sklepu :)
OdpowiedzUsuńzapraszam serdecznie na rozdanie :)
Zgadza się, to tak samo jak winogronami, nie ma porównania :)
UsuńA ja własnie dzisiaj piłam shake's brzoskwinowego a Macu ;D
OdpowiedzUsuńUna cosecha de melocotones increíbles!
OdpowiedzUsuńPreciosa entrada, te dejo un fuerte abrazo.
Buen fin de semana!
tez chce takie drzewko:P
OdpowiedzUsuńzasadź sobie ;)))))
Usuń