To już chyba ostatnie wielkanocne ozdoby . Czas zająć się innymi sprawami . Wielkanoc za drzwiami.
Jaja ze styropianu nie są zbyt wdzięczne do oklejania. W każdym razie dla mnie. Mocno porowate, z różnymi ubytkami, albo też z ostrymi wypustkami. Chciałam, żeby były piękne i gładkie, dlatego jest na nich sporo lakieru. Lakier kupiłam w sklepie budowlanym, ten do Decoupage , bardzo szybko się skończył. Lakier akrylowy Vidaron, sprawił się bardzo dobrze. No i starczy na bardzo długo.
Tak to wygląda podczas pracy. Bałagan okropny, wszędzie fruwają mi kawałki papierów a ręce i wszystko dookoła lepi się od kleju :) muszę jakoś dopracować wszystkie prace tak, żeby to troszkę zgrabniej szło. Chyba pracownia mi potrzebna.
Uwielbiam takie prace :) Szkoda, że człowiek ograniczony czasem i obowiązkami, ale i to musi być. Rzeżucha urosła zbyt szybko, jadam już systematycznie na kanapkach. Przyznam jednak, że zapachu tej zieleniny nie lubię.
Tak pięknie było przez kilka dni a dzisiaj już pada . Wieje też chłodny wiatr. Zdobienie jajek w takie dni nastraja pozytywnie, uśmiecham się albo cichutko podśpiewuję. To zawsze pomaga podczas deszczu.
Coraz lepiej odnajduję się w technice Decoupage, chociaż daleko mi jeszcze do doskonałości.
Po prostu ćwiczę i oklejam , co tylko wpadnie w ręce. Raz lepiej, raz gorzej, ale to nic, tak musi być, żeby szerzej ogarnąć temat .
Taki właśnie los spotkał plastikowe pudełka po maśle orzechowym.
Hiacynty idealnie do nich pasują. Odcięłam tylko spód małych doniczek, zeby korzenie miały więcej miejsca. Szybko rosną, przekwitną i za chwilę trafią do ogródka. Potem może znajdę inne małe kwiatuszki.
Tymczasem stoją w kuchni i w myślę, że tam zostaną.
W sumie od kilku ładnych dni, siedzę i kleję. Na deser poszła stara deska do krojenia. Latem wisiała na balkonie. Teraz wygląda inaczej, jak już mam serwetki i klej na pędzlu, to za jednym bałaganem, pomalowałam też deskę i przykleiłam serwetkę.. Trochę przedobrzyłam ale niech już tak zostanie.
Za dużo czerwonego ale myślę, że za jakiś czas i tak się rozpadnie bo jest pęknięta i zniszczona.
I to już wszystko, co ostatnio zmalowałam. Powoli trzeba wrócić do rzeczywistości .
Ciągnie mnie ostatnio do krówek, znaczy cukierków, nie tych na łące. Gdy jestem w sklepie, nie potrafię się oprzeć. Zawsze sobie tłumaczę, że organizm wie, czego mu potrzeba. Byle nie przesadzić z nadmiarem cukru.Wesele już w lipcu, mama pana młodego też musi jakoś wyglądać .
Za każdym razem, gdy siedzę z dziećmi przy kawce, rozmawiamy o ślubie. Niby wszystko załatwione ,a jeszcze zawsze coś do omawiania..
W obiad zaczęłam pisać a dopiero teraz kończę :) Była przerwa na kawę, na przytulenie wnuka i na rozmowy z dziećmi . Czas zająć się wreszcie inną robotą. Może prasowaniem .
Miłego wieczoru wszystkim życzę :)
cudne te swieczkowe jajka:)
OdpowiedzUsuńŚliczności!!
OdpowiedzUsuń